Dawne bilety wizytowe

Nikt dokładnie nie wie, kiedy w naszym kraju zaczęto używać biletów wizytowych. Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej ilustrowanej” twierdzi, że za Stanisława Augusta Poniatowskiego posługiwanie się nimi było powszechne. Jednocześnie prezentuje zgromadzone przez siebie bilety, pochodzące z czasów sejmu czteroletniego. Bilety poniżej:

***

Odwiedzający nasz kraj w 1778 roku J. Bernoulli pisał:

„Tego dnia generał Coccei według zwyczaju zaprowadził mnie do różnych wytwornych domów, gdzie tylko zostawiliśmy karty wizytowe”.

Zastosowanie biletów wizytowych w dawnych czasach było odmienne niż obecnie. Zdecydowanie częściej niż dziś wykorzystywano je w życiu prywatnym, z tego też powodu nie podawano na nich zajmowanego stanowiska. W wielu przypadkach brakowało nawet adresu. Wychodzono zapewne z założenia, że w mieście wszyscy się znają, a może po prostu zawodził zmysł praktyczny.

Czasami jednak pojawiał się adres, bądź stanowisko:

dawne bilety wizytowe

Bilety wizytowe wykorzystywano w bardzo różnych sytuacjach dnia codziennego. Przykładowo nie wypadało, by kobieta chodziła po ulicy z ciężkimi pakunkami w ręku, nie pasowały one do sukni i kłóciły się z wizerunkiem prawdziwej damy. Stąd też robiąc w sklepie duże zakupy, zostawiała je, z portfelika wyciągała bilet, pisała adres i prosiła, by obsługa zechciała przynieść pakunki do domu.

Bilety wizytowe wręczano też służącej przy wizycie, gdy gospodarzy nie zastano w domu, tak by niepiśmienna panna miała jak przekazać państwu, kto przyszedł w gości. Gdy i niepiśmiennej panny nie było w mieszkaniu, bilet wrzucano do skrzynki na listy lub zostawiano u gospodarza domu.

Poniżej fragment poradnika z 1909 roku pt. „Dobra służąca”.

Poniżej obraz Johna Roberta Dicksee (ze zbiorów Northampton Museums & Art Gallery).

Poniżej obraz Edoardo Tofano. Oto służąca niesie bilet wizytowy zagięty w prawym górnym rogu. Po co zawijano rogi biletów? O tym poniżej.

Na obrazie powyżej proszę zwrócić także uwagę na dość osobliwy sposób przyozdabiania kwiatów.

***

Bilety nonszalancko wręczano przy wyzwaniu na pojedynek. Posługiwano się nimi także w kontaktach handlowych. Te ostatnie zbliżały się z swym przeznaczeniu do wizytówek w dzisiejszym rozumieniu tego słowa i – jak podejrzewam – mogły posiadać wskazanie stanowiska i przedsiębiorstwa.

W czasach bez internetu i sms-ów bilety doskonale nadawały się do przekazywania krótkich informacji, pisanych na odwrocie. W ten sposób zapraszano na obiad, zawiadamiano o chorobie, składano życzenia. Po czym włożony do małej koperty skrawek papieru przesyłano adresatowi przez służącego, czy też wynajętego chłopca zwanego „ekspresem”.  Poniżej przykłady adnotacji na biletach wizytowych:

Poniżej bilet wizytowy Karola Estreichera (1827 – 1908 r.), polskiego historyka literatury i  bibliografa, wieloletniego dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej, nazywanego „ojcem bibliografii polskiej”. Bilet jest publikowany dzięki życzliwości krakowskiego antykwariatu Wójtowicz (istnieje możliwość jego nabycia).

***

W sklepach z książkami można było kupić także bilety z nadrukiem na szczególne okazje:

Jak widać na poniższej ilustracji, biletów takich używano jeszcze w czasie II Wojny Światowej. A potem, no cóż, zniknęli służący, w coraz większej ilości domów zaczęto instalować telefony i bilety wizytowe z adnotacjami na odwrocie poszły w niepamięć.

Dawne bilety wizytowe

Dziewiętnastowieczne poradniki savoir vivre opisywały zasady zaginania rogów na biletach, dla przekazywania dodatkowych informacji. Zagięcie rogu czy też całego brzegu po lewej stronie oznaczało, że gospodarzy nie zastano w domu. Celem wyrażenia współczucia czy też złożenia kondolencji zaginano prawy róg lub cały brzeg. Poniżej fragment z poradnika savoir vivre:

***

Poniżej portfelik na bilety wizytowe, zwany wtedy pugilaresem. Po prawej stronie widoczny mały ołóweczek do pisania na odwrocie.

„Tygodnik Mód i Powieści” 1872 r. (nr 3)

***

Jak wynika ze wspomnień, bilety takie przechowywano w domu na tackach zwracając uwagę na to, by te z nazwiskami osób znamienitych znajdywały się na samej górze. Dzięki czemu goście mogli łatwo dowiedzieć się, że niebyle kto bywa w danym domu. Poniżej ręcznie zdobiony „koszyczek na bilety wizytowe”, jak wynika z opisu.

„Tygodnik Mód i Powieści” 1872 r. (nr 18)

Poniżej kolejny koszyczek na bilety wizytowe.

„Tygodnik Mód i Powieści” 1872 r. (nr 50)

***