Z dziejów kobiecej nieśmiałości w XIX w.
Co wspólnego ma mufka, parasol, chustka i wachlarz z dyscypliną, czyli przyrządem do bicia. Pozornie nic, a jednak coś.
***
W XIX wieku kobiety były zdecydowanie bardziej nieśmiałe niż współcześnie. W większości domów obowiązywały zasady „zimnego chowu”. Uważano, że większą krzywdę można zrobić dziecku pobłażliwością, niż dyscypliną.
– Chcesz jabłko? – Pytano dziecka.
– Chcę.
– To nie dostaniesz.
Takie przy stole prowadzono rozmowy, wspomina Magdalena Samozwaniec.
Rzeczą zupełnie naturalną było karcenie cielesne dzieci nie tylko przez rodziców, ale także przez nauczycieli, co pamiętają jeszcze nasi rodzice i dziadkowie.
Nieodłącznym atrybutem nauczyciela była tak zwana dyscyplina, czyli drewniany patyk, ewentualnie plecionka z rzemieni, którymi szybko i skutecznie można było wymierzyć karę.
Zresztą bili wszyscy wszystkich. Panowie chłopów, chłopi parobków. W domu mąż bił żonę, a żona służącą.
***
Poniżej fragment „Pamiętników Jana Duklana Ochockiego” T. I., s. 8, Warszawa 1910 r.
***
Taki sposób traktowania, a do tego ciągłe zwracanie uwagi musiały odbijać się na psychice dziecka, później natomiast dorosłej osoby. Nie dziwmy się więc, że kobiety w XIX wieku były zdecydowanie bardziej nieśmiałe. Niedowierzających zapraszam do przeczytania fragmentu wspomnień Anny z Działyńskich Potockiej zawartych w książce pt. „Mój pamiętnik”.
***
Nieśmiałość tą widać na niejednym zdjęciu, gdzie kobiety nie do końca wiedzą, co zrobić z rękami. Przykładają je więc do szyi, brody czy też do policzków.
***
By radzić sobie jakoś z rękami, które nie raz zdradzały nerwowość i zakłopotanie, najlepiej było coś w nich trzymać. Ot wyobraźmy sobie bal, na którym nikt nie prosi nas do tańca, a minuty ciągną się w nieskończoność. Bierzemy do ręki wachlarz, składamy go i rozkładamy na przemian, a czasami skubiemy jego piórka i już stwarzamy pozory, że jesteśmy zajęte.
No to teraz już wiedzą Państwo, dlaczego na przeważającej większości zdjęć z XIX wieku kobiety mają zajęte ręce. Łapią się niczym ostatniej deski ratunku mufek, chusteczek, szali, parasolek, kapeluszy, książek, książeczek do nabożeństwa itp.
A tu mufka i książka.
Nawet podczas jazdy na łyżwach dobrze było mieć czymś zajęte ręce.
A tu mała, prawie pusta torebka u damy po prawej jednak jest.
A tu w ręku chusteczka.
No a jak nie chusteczka, to przynajmniej kapelusz.
A jak nie kapelusz, to przynajmniej szal.
A najlepiej i szal i kapelusz, a do tego jedna zdjęta rękawiczka. Czy wyobrażają sobie Panie, by dziś spacerować po mieście lub po parku z dwiema zajętymi rękami?