Jak w XIX w. moda z Francji trafiała do Polski?
Gdy przyjrzymy się malarstwu XIX w., zauważymy, że moda we wszystkich lub prawie wszystkich krajach Europy wyglądała bardzo podobnie.
Poniżej obraz norweskiego malarza Christiana Krohga (1852 – 1925 r.), a na nim kobiety w sukniach z turniurą.
Poniżej obraz duńskiego malarza Pedera Krøyera (1851 – 1909 r.).
Jeszcze jeden obraz tego samego malarza.
Poniżej Finlandia – obraz Alberta Edelfelta (1854 – 1905 r.).
Podobieństwa można znaleźć nie tylko w Europie, ale także poza nią. Poniżej sklep z sukniami w Buenos Aires w Argentynie – zdjęcie z 1876 r.
Poniżej obraz amerykańskiego malarza Charlesa Currana z 1888 r.
***
W jaki sposób w XIX w., w czasach bez internetu i telewizji rozchodziły się po świecie nowinki modowe? Jak to możliwe, że to samo było w modzie w Europie i w USA?
Wyznacznikiem szyku była w tym czasie Francja. Szanująca się elegantka wzdychała do Paryża niczym muzułmanin do Mekki. No ale skąd wiedziała, do czego konkretnie ma wzdychać?
Najważniejszym sposobem kolportowania nowinek dotyczących stroju była prasa. Już po dwóch tygodniach przedruki z paryskich żurnali pojawiały się w gazetach Holandii, Niemiec, Polski… Jako przykład można podać „Dziennik Mód Paryskich”, który zaczął być wydawany w naszym kraju w 1840 r.
Jego tytuł nie pozostawia wątpliwości, skąd importowano trendy. Zajrzyjmy do numeru z 25.02.1847 r., by sprawdzić, co proponowała w tym czasie światowa stolica mody.
Poniżej strój domowy męski i damski oraz suknia balowa.
Żeby elegantki nie miały wątpliwości, skąd pochodzą prezentowane wzory, na ilustracji musiał pojawić się podpis.
Gdyby komuś było mało, to mógł sięgnąć do opisów „na sucho”. W numerze z 25.02.1847 r. przeczytać można, w czym paradowano na ulicach stolicy Francji 11.02.1847 r.
Tego typu opisy brzmią niczym zaszyfrowane depesze w pola walki. Istna abstrakcja, godna umysłu generała. Podejrzewam, że dziewiętnastowieczne elegantki doskonale radziły sobie z ich czytaniem i potrafiły odnaleźć się w gąszczu falban, wstążek i koronek.
***
Propagowaniem francuskich krojów zajmował się w naszym kraju także dwutygodnik pt. „Mody Paryzkie”, choć czasem pojawiały się w nim także kroje z Anglii. Pismo miało swoją korespondentkę we Francji, dzięki niej można było przeczytać.
***
Dość ciekawy fragment dotyczący sposobów rozchodzenia się nowinek na temat mody znajdujemy w „Modach Paryzkich” z 15.09.1879 r., w których czytamy, że niewielu jeszcze właścicieli magazynów (dzisiaj sklepów) powróciło z zagranicy. Wśród nowości, które stamtąd przywieziono wymienić należy materię zwaną „velours frape”, którą nabyć można w magazynie Makowskiego.
Fragment ten wskazuje na to, że właściciele szanujących się magazynów wyjeżdżali za granicę, by stamtąd na własną rękę importować nowinki. Co więcej o tych najbardziej efektownych rozpisywała się prasa, przyczyniając się do dalszego propagowania zagranicznych wzorów. Czy artykuły takie były ukrytą formą reklamy, czy też wynikały ze szczerej chęci podzielenia się z czytelnikiem tym, co nowego, na wieki pozostanie tajemnicą.
Każdy szanujący się magazyn musiał być na bieżąco z tym, co noszono w Paryżu, o czym świadczą reklamy i ogłoszenia. W numerze „Mód Paryzkich” z 03.07.1882 r. ogłasza się magazyn Wacława Kwiatkowskiego „egzystujący od 30 lat”, który przyjmuje zamówienia na szycie sukien „podług oryginalnych modeli sprowadzonych z pierwszorzędnych domów Paryzkich”.
Poniżej reklama z „Kurjera Warszawskiego” z 1875 r. utrzymana w tym samym tonie.
Poniżej jeszcze jeden sposób na propagowanie zagranicznej mody.
***
Poniżej fragment artykułu, w którym autor bez ogródek napisał, co myśli o „francuzomani”, czyli bezmyślnym wzdychaniu do Paryża.