Rodziny piszą do mężów i ojców zamordowanych w Katyniu
Gdy myślimy o żołnierzach i policjantach zabitych wiosną 1940 roku na wschodzie przez NKWD w ramach zbiorowego mordu, mówimy Katyń. Niejednokrotnie umyka nam, że Polacy na podobnych zasadach ginęli także w Charkowie, Twerze i Kijowie. Określenie „mord katyński” powoli staje się synonimem wszystkich tych miejsc, a jednocześnie raną, której czas nie jest w stanie zabliźnić.
Odwołując się do tego symbolu pozwoliłam sobie napisać w tytule o listach wysyłanych do ofiar zabitych w Katyniu, choć tak naprawdę korespondencja, którą omawiam poniżej, znaleziona została w dołach śmierci w Miednoje (mężczyzn przetrzymywano wcześniej w obozie w Ostaszkowie).
***
We wszystkich obozach, w których przetrzymywani byli przed śmiercią więźniowie (Ostaszków, Starobielsk, Kozielsk), obowiązywały takie same zasady dotyczące korespondencji jenieckiej. Osadzeni mogli pisać zaledwie jeden list w miesiącu. Wynikało to z faktu, że cenzorzy nie nadążali z czytaniem. Ich obowiązkiem było nie tylko czuwanie nad treścią i tym, by społeczeństwo wierzyło, że w radzieckiej niewoli nie dzieje się nic złego, ale także skrupulatne odnotowywanie danych dotyczących adresatów. Dzięki temu można było przygotowywać dokładne listy członków rodzin osadzonych, na podstawie których następnie typowano osoby do przymusowego przesiedlenia na teren Kazachstanu.
Dzięki pracom ekshumacyjnym prowadzonym w latach dziewięćdziesiątych XX wieku udało się wydobyć korespondencję z dołów śmierci w Charkowie i Miednoje, którą zabici mieli przy sobie w chwili egzekucji. Mimo kilkudziesięciu lat spoczywania w grobach część z niej jest nadal czytelna, pozostała do odczytania wymagała pomocy specjalistów z zakresu kryminalistyki. Korespondencja ta przechowywana jest obecnie w zbiorach Muzeum Katyńskiego.
***
W listach (kartkach) wysyłanych do i z obozów jenieckich uderza niewielka ilość narzekania na swoje położenie. Na wieki pozostanie tajemnicą, w jakim stopniu wynikało to z rygorów cenzury, a w jakim z troski o to, by nie martwić bliskich. Wydaje się, że to drugie co najmniej na równi z pierwszym. Podobną rzeczowość zauważyć można w listach z czasów Powstania Warszawskiego, podczas którego cenzura nie obowiązywała piszących. Jeżeli już to w zapiskach pojawiają się zdawkowe przekazy, że „nerwy odmawiają posłuszeństwa”, czy też „całujemy, choć życia strasznie ciężkie i smutne”. Bardzo dużo jest natomiast rzeczowych informacji o stanie zdrowia, zmianie adresu, miejscu pracy, otrzymaniu lub nieotrzymaniu wiadomości, zapytań o sytuację innych… Czasem aż trudno uwierzyć, że listy te pochodzą z czasów wojny.
Zdarzają się też pisane rękami kobiet wieści o losie dopiero co narodzonych dzieci:
„malutką już ochrzyciłam. Chowa się zdrowo.”
Gdzie indziej czytamy:
„Aż się boję, że jak przyjedziesz że będziesz się złościł na mnie że nie urodziłam córki. Ty tak chciał koniecznie córkę no i ja też chciałam, no ale co zrobić nic tak jak się chce tylko jak jest. Urodził się 28 grudnia o godz. 4 po południu. Przy porodzie nikogo nie było jak tylko akuszerka to znaczy sąsiadka z 3 chałupy Markowa…”.
W korespondencji zamiast narzekań odnajdujemy za to dużo tęsknoty i ciepła:
„List Twój otrzymałam 18/1 (czytaj 18 stycznia) cały nasz dom z wielkiej radości płakał a Oleś kszyczał pokaż tatkę. Tęsknimy okropnie”.
Jeszcze gdzie indziej czytamy:
„Lucia stale o tobie marzy i wspomina mówi, że usiądzie na rower i pojedzie to tatusia”.
***
W listach nie mogło także zabraknąć nadziei na spotkania w przyszłości.
„My się modlimy i ufamy, że miłosierny Bóg nas wysłucha (…), że się jeszcze wszyscy zobaczymy”.
„…wierzymy mocno że wrócisz…”
„…będę teraz spokojnie spała bo wiem, że żyjesz, że kiedyś wrucisz, za rok nie to za 2,3,4 ale wrucisz prawda Kochaneczku? I będzie znów nam tak dobrze jak kiedyś prawda? Zbysiu krzyczy mamusiu napisze żeby tata przyjechał prędko do nas. Witold mówi że tiatia (…) i główkę w ramiona chowa i (…)a tiatie. Leszek tylko krzyczy ła.ła.ła. nawet nie daje mi listu napisać do tiatia. Konczę więc. Kocha mocno i tęskni Gienia. Całuję Cię wraz z dziećmi Zbyszek Witek Leszek Gienia. Tatusiu przyjeżdżaj do nas Całuję Zbyszek.”
Grupę listów, które bez wątpienia robią największe wrażenie, stanowią te pisane ręką dzieci. W jednym z nich znalezionym w dołach śmierci w Miednoje znajdujemy takie oto informacje:
„Kochany tatusiu całuję Cię serdecznie.
Bronio.
Kochany tatusiu całujemy Cię
Mamusia i maleńki Olesio”.
W innym liście czytamy:
Kochany (…) atusiu!
Ci(…) się bardzo, że mogę (…)
w swoje imieniny do ciebie
tatusiu napisać. Jestem
zdrów. Czekam na Ciebie tatusiu
z upragnieniem. Jesteśmy
w domu, Mamusia jeździ i
jest nam dobrze. Tylko brak
nam jest Ciebie Tatusiu.
Amisa jeszcze
Mamy.
***
Materiały do niniejszego wpisu pochodzą z książki pt. „Korespondencja wydobyta z dołów śmierci Charkowa i Miednoje. Ze zbiorów Muzeum Katyńskiego”. Pozycję gorąco polecam. Dziękuję także p. dr Tomaszowi Szczepańskiemu kustoszowi Muzeum Katyńskiego za pomoc w zebraniu materiałów.