Życie codzienne przełomu XVIII i XIX w. na rycinach T. Rowlandsona
Thomas Rowlandson (1756 – 1827 r.) angielski rysownik, karykaturzysta, ilustrator książek. W naszym kraju prawie nieznany, o czym świadczy fakt, że w polskojęzycznym internecie doczekał się zaledwie jednego krótkiego wpisu w Wikipedii. Dzięki jego pracom możemy oglądać życie codzienne przełomu XVIII i XIX w. T. Rowlandson daje unikatową szansę przyglądania się ludziom „bez pudru i pomady”, tym zwykłym, którym żaden szanujący się portrecista nie poświęciłby uwagi, nie zawsze bogatym, niezdarnym, a nawet śmiesznym. W Muzeum Sztuki w Nowym Jorku (Metropolitan Museum of Art) znajduje się ponad 2500 zdygitalizowanych jego prac. Obejrzałam każą z nich, wybrałam dla Państwa najciekawsze. Zapraszam do podróży w czasie.
Wszystkie ilustracje celem powiększenia należy kliknąć.
Poniżej ilustracja z 1792 r. pt. „Sześć etapów naprawy twarzy”.
W XIX w. – podobnie jak dziś – pełno było producentów i sprzedawców prawie cudownych mikstur. Poniżej jeden z nich. Tytuł brzmi „Olej Macassara”.
Czy byli Państwo kiedyś w zakładzie fryzjerskim z 1790 r.? Nie? No to zapraszam.
Podpisy pod pracami T. Rowlandsona mogą być czasem mylące. Należy mieć na uwadze, że był on także ilustratorem książek. Podpis pod poniższą ilustracją brzmi „Templar podczas swoich studiów”. Dla mnie jest to przede wszystkim urocza scenka rodzajowa. Mężczyzna czytający i grzejący nogi przy kominku, żona układająca włosy, porozrzucane butelki na podłodze… (kliknij, aby powiększyć)
Poniżej scenka rodzajowa z 1786 r.
Poniżej kolejna scenka rodzajowa, tym razem z 1799 r.
Poniżej ilustracja z 1788 r. pt. „Komfortowa drzemka w dyliżansie pocztowym”.
Poniżej scenka z 1788 r. przedstawiająca czyszczenie ulicy.
Poniżej ilustracja z 1799 r. pt. „Koneserzy”. Gdy na obrazie pojawi się naga kobieta, zainteresowanie panów sztuką gwałtownie wzrasta.
Poniżej scenka z 1807 r. przedstawiająca noc poślubną. W XVIII i XIX w. praktyką powszechną było zawierania związków małżeńskich z rozsądku np. dla pieniędzy. To sprawiało, że różnice wieku pomiędzy małżonkami potrafiły być bardzo duże. Na ilustracji poniżej widzimy pannę młodą i niedołężnego pana młodego, którego służba musi wnosić do łóżka.
Myli się ten, kto myśli, że w dawnych czasach, gdy po drogach nie jeździły jeszcze samochody, było bezpieczniej. Nic bardziej mylnego. Spłoszone konie wpadały na siebie, łamały nogi, przewracały się. Henrietta Błędowska wspomina, że do czasu zamążpójścia trzydzieści razy przewróciła się z karetą, a „ugrzęźnięć” w błocie nawet nie liczy. Karetę „poczwórną dwóch lokai nie mogło wydźwignąć, furmani musieli dopomagać, a matka moja na koźle z biczem […], nieraz trzewiki pogubiła, z czego był śmiech”.
Poniżej lustracja z 1809 r.
Poniżej ilustracja z 1807 r.
Poniżej ilustracja z 1810 r.
Poniżej ilustracja z 1811 r. pt. „Wiejski sport”. Po lewej stronie widzimy konia spłoszonego przez zwierzę. Połamany dyszel, wywrócony powóz, podróżni na trawie… to codzienność na wsi, po prostu „sport”.
Czy byli Państwo kiedyś w pijalni wód z 1798 r.? Nie? No to zapraszam. (kliknij, aby powiększyć)
W dawnych czasach stosunek społeczeństwa do starych panien był lekceważący, ich symbolem były ptaszki, pieski i kanarki. Wątek ten niejednokrotnie zauważamy na ilustracjach T. Rowlandsona. Poniżej ilustracja z 1803 r.
Poniżej ilustracja z 1804 r. pt. „Stara panna w podróży”.
Poniżej ilustracja z 1794 r. przedstawiającą starą pannę łapiącą pchły. W dziewiętnastowiecznej Polsce istniało powiedzenie „łapać pchły z nudów”. Niewykluczone, że w Anglii istniało podobne.
Poniżej rycina z 1789 r. Fredericka Byrona przedstawiająca stare panny urządzające pogrzeb kota.
Ciąg dalszy nastąpi.