Stara panna i kawaler w XIX w.
W XIX w. o równości płci nie mogło być mowy. Istniały dwa kodeksy obyczajowe: jeden pisany przez mężczyzn dla mężczyzn (liberalny), drugi ułożony dla kobiet (bardzo surowy). To też sprawiało, że zupełnie inna była pozycja w społeczeństwie starej panny i kawalera. Ta pierwsza postrzegana była jako osoba zgorzkniała, śmieszna, oddająca się dewocji, niegodna szacunku. Tymczasem słowo kawaler nie miało w sobie aż tak negatywnego zabarwienia. Liberalny kodeks obyczajowy pozwalał niezamężnemu mężczyźnie bywać na salonach, balach, zalecać się do kobiet, odwiedzać garderoby aktorek, a nawet domy publiczne. Niejednokrotnie prowadził on przyjemne życie birbanta, utracjusza i łamacza damskich serc.
W XIX w. kontrola rodziców nad życiem młodej dziewczyny była absolutna. Potwierdzają to poradniki savoir vivre. Ich lektura wskazuje na dość ponury obraz młodości panienek z dobrych domów. Dziewczęta nie mogły nawet chodzić same po ulicach. Samotne spacery opinia publiczna uznawała za nazbyt prowokujące. M. Rościszewski w książce z 1904 r. pt. „Pani domu” stwierdzał „córki domów dystyngowanych nigdy same nie wychodzą na ulicę.” Pokazanie się w parku czy innym publicznym miejscu wymagało asysty męża, kogoś z krewnych, przyjaciółki, ewentualnie służącej. Maria Estreicherówna wspomina, jak jej ojciec ubolewał, że panna Stefcia Sawiczewska naraża się lekkomyślnie na obmowę, chodząc sama co rano do kościoła Mariackiego, obok którego mieszała.
Dziewczęta z dobrych domów nie prowadziły własnego życia towarzyskiego, nie chodziły same do teatru, kawiarni, na bale, koncerty. – „Młoda panienka nie wybiera towarzystwa swego, żyje z temi z któremi żyją rodzice jej i starsi”, zauważała Klementyna Hoffmanowa (w: „Dzieła Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. O powinnościach kobiet”). Odizolowane od świata, zamknięte w wąskim domowym kręgu panny prowadziły monotonne życie wśród rodzeństwa, służby, a w najlepszym przypadku koleżanki z sąsiedztwa. Gdzieś w oddali, poza ich zasięgiem był inny – zdawać by się mogło – lepszy świat; pełen kolorowych strojów, przyjęć, balów, spotkań. Był to jednak świat zastrzeżony dla mężatek.
Z uwagi na opisane powyżej relacje, w społeczeństwie nie było miejsca dla kobiet stanu wolnego. W dodatku nie dawano im prawa do żadnych innych form samorealizacji. Jedyną karierę, jaką mogły zrobić, to wyjść dobrze za mąż. Przedstawicielkom płci słabszej pochodzącym z wyższych sfer nie wypadało pracować, nie mogły studiować, realizować się w pracy naukowej, artystycznej, samotnie podróżować… Wszystko to sprawiało, że stare panny z czasem popadały w zgorzknienie, otępienie, dewocję, zaczynały zapadać na choroby psychiczne. Jak kiedyś napisał Michał Bałucki były „ruiną”, w której mieszkała „histerya i doktór” (w: „Album kandydatek do stanu małżeńskiego…”).
Przyjemny męski świat
Z mężczyznami z wyższych sfer rzecz miała się zupełnie inaczej. Liberalny kodeks obyczajowy dawał im możliwość samorealizacji tj. prowadzenia niezależnego życia towarzyskiego, podróżowania, uprawiania sportów, polowania, studiowania, wykonywania pracy zarobkowej, robienia kariery artystycznej, odwiedzania męskich klubów zwanych resursami, garderób aktorek, a nawet domów publicznych. Przesadą byłoby twierdzenie, że każdy kawaler z wyższych sfer w XIX w. był birbantem, utracjuszem i bawidamkiem, choć bez wątpienia możliwości cieszenia się urokami życia miał zdecydowanie większe. Z tego też powodu w sztuce niejednokrotnie przedstawiany był on jako niechcący ustatkować się dandys. W prasie społecznej, w tym w felietonach nie raz znaleźć można narzekanie na mężów, którzy zawiedli swoje żony i powrócili do kawalerskich nawyków. Określenie to bynajmniej nie było synonimem dewocji czy zgorzknienia, ale wręcz przeciwnie prowadzenia hulaszczego trybu życia i niewracania po nocach. W literaturze, w tym w pamiętnikach powszechne było pojęcie „kawalerskich długów”, tj. tych zaciągniętych na zabawy i przyjemności. Charakter takiego życia doskonale oddaje piosenka Konstantego Krumłowskiego pt. „Pokój kawalerski”.
„…Na stoliku porzucone
Z poezyami książki,
Fotografia mojej Wandy
Listy, kwiaty, wstążki…
Tam parasol połamany
Schronił się do kąta,
Tam pod piecem stary gorset
Kokietki się pląta.
Na wysokim oknie stoi
Flaszka jakaś pusta…
Jest poezya i pijaństwo
Miłość i rozpusta…”
Jednym słowem, w przypadku niezamężnych kobiet staropanieństwo (w negatywnym rozumieniu tego słowa) było nieuniknionym stanem rzeczy. W przypadku mężczyzn starokawalerstwo było raczej stanem ducha. Kto miał środki i chęć, korzystał z uroków życia do końca swoich dni. Inni popadali w zgorzknienie. Helena Duninówna w książce pt. „Odeszło – żyje” tak oto wspomina jednego z największych warszawskich oryginałów Kazimierza Korwin – Piotrowskiego:
„Któż nie znał w Warszawie jednego z największych oryginałów, dojrzałego już dobrze eleganta, donżuana, bohatera skandalicznej towarzyskiej miejscowej kroniczki (…), lornetującego damy ze swego parterowego tarasu, w pałacyku, w którym mieszkał w Ujazdowskich Alejach, prześladującego nieraz miesiącami całymi swą niemą adoracją jakąś nieznajomą, dojrzaną gdzieś w przelocie na ulicy, ładną, Bogu ducha winną dziewuszkę. Korwin – Piotrowski szokował ostrożne i dbałe o opinię swych córek mamy, interesował młode panny, „epatował niedorosłe podlotki.”
Różnice w statusie społecznym kawalerów i starych panien widać doskonale na dawnych obrazach, rysunkach i rycinach. Niezamężne kobiety przedstawiane są jako śmieszne, pozbawione urody osoby, często w otoczeniu piesków, kotków i kanarków, jednym słowem jako istoty niegodne szacunku. W przypadku mężczyzn sposób prezentowania jest odmienny.
Poniżej rysunek Thomasa Rowlandsona z 1794 r. pt. „Stara panna łapiąca pchły” (ze zbiorów Metropolitalnego Muzeum Sztuki w Nowym Jorku). W XIX w. istniało w naszym kraju powiedzenie „łapać pchły z nudów”. Wszystko wskazuje na to, że w Anglii istniało podobne, do którego nawiązuje poniższa ilustracja.
Poniżej kolejna stara panna (w otoczeniu kotów) na ilustracji Thomasa Rowlandsona. (1803 r., Metropolitalne Muzeum Sztuki w Nowym Yorku)
Poniżej kolejna stara panna a wraz z nią kotki, pieski i kanarki. T. Rowlandson. (1804 r., Metropolitalne Muzeum w Nowym Yorku)
Kliknij, aby powiększyć.
Tymczasem mężczyźni stanu wolnego nie raz prezentowani byli jako osoby potrafiące bawić się. Poniżej akwarela J Buttfielda przedstawiająca eleganckiego mężczyznę w otoczeniu przedmiotów mających zapewniać przyjemne spędzanie wolnego czasu. Widać na niej: rękawice bokserskie, szpady, hantle… (ze zbiorów Metropolitalnego Muzeum Sztuki w Nowym Jorku).
Poniżej obraz Teodora Frankena przedstawiający mężczyznę wiodącego kawalerskie życie ponownie w otoczeniu przedmiotów mających świadczyć o przyjemnym spędzaniu wolnego czasu: szpada, książka, gitara, fajka…
Poniżej akwarela Franciszka Kostrzewskiego z 1875 r. przedstawiająca kawalerskie zabawy. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie)
Nie zawsze kawaler przedstawiany był jako osoba oddająca się przyjemnościom. Poniżej obraz Gerarda Portjelje z 1885 r. (ze zbiorów National Gallery of Victoria, Melbourne, Australia)
Poniżej na fotografii stereoskopowej kolejny kawaler zajmujący się szyciem – wykonujący damskie, poniekąd ośmieszające dla mężczyzny zajęcie.