O nieświeżym oddechu u fryzjerów 1897 r.
Przeglądając strony „Przewodnika Zdrowia” z 1897 roku, natrafiłam na taki oto uroczy artykuł.
Nikt chyba nie zaprzeczy, że skoro niezdrowo jest oddychać powietrzem zużytym tj. w pokoju małym – nieprzewietrzonym, to tym mniej zgodne z higieną jest wdychanie w siebie powietrza bezpośrednio wydalanego z czyichś płuc. (…) Wobec tego, moim zdaniem, niezbędne byłoby, ażeby panowie fryzjerzy i golarze wprowadzili u siebie specjalny przyrząd, który by ochraniał ich klientelę od wchłaniania w siebie ich oddechu. Co jest obecnie nieuniknione podczas manipulacji strzyżenia i golenia. Domaga się tego pilnie higiena, a już stanowczo żąda estetyka, która pod żadnym pozorem ścierpieć nie może, ażeby nam ktoś chuchał prosto w usta. Szczególnie gdy wskutek nie zawsze czystego stanu zębów i nabłonka języka u golarza, wraz z oddechem jego mogą się wydostawać i niektóre gazy z rozkładu powstałe. Przyrząd bardzo prosty w postaci maseczki (nakładanej na nos i usta) z przedłużeniami wyprowadzającymi wydychane powietrze w bok albo w tył, a noszony przez fryzjerów podczas zajęcia, wcale by nie zawadzał, a klientów uwolnił od wielkiej przykrości. (…) Popierając tak rozumne i słuszne żądanie (…), życzyłbym sobie, aby takowe rozwiązanie rozciągnięto także na zębarstwo (dentystykę)… Przy tej sposobności zwracam uwagę, że już od dłuższego czasu posługuję się przyrządem wedle własnego pomysłu zrobionym. Przyrząd ten nazywany jest stosownie do swego przeznaczenia „kontraspirator”. Sporządzony jest z drutu i z blaszki aluminiowej, podobny jest do okularów i podobnie jak okulary zakłada się go na nos i na usta. Bliższą wiadomość udzielam zainteresowanym jak najchętniej.
Czarnowski.
Tekst nieznacznie zmodyfikowany, tak aby dostosować go do współczesnych zasad pisowni i stylistyki.