Kiedy powstała krynolina?
Krynolina – element damskiej bielizny mający nadawać sukni kształt dzwonu. Poniżej kobiety w sukniach rozłożonych na krynolinie. Ilustracja z francuskiego „Modes de Paris” z 1848 r.
***
Dokładne pisanie o tej części bielizny nie jest łatwe. W książkach poświęconych modzie XIX w. temat ten traktowany jest raczej pobieżnie. Gdzieś między wierszami autorzy piszą coś o krynolinie (z naciskiem na słowo „coś”) zazwyczaj bez podawania konkretnych dat, uzasadniania swoich stanowisk i wskazywania literatury źródłowej. Jako przykład wskazać można książkę Francoisa Bouchera pt. „Historia Mody” (Warszawa 2003 r.). Czytamy w niej:
„Dla podtrzymania tych spódnic konieczne stało się noszenie halki usztywnionej włosiem – pierwowzoru krynoliny, która pojawiła się w 1842 r. i pozostała w użyciu aż do początków II cesarstwa.” (str. 341)
„Pozostała w użyciu aż do początków II cesarstwa”. Czyli konkretnie do kiedy?
„Po 1852 r. jej nazwa została nadana nowemu, bardzo wówczas modnemu, elementowi ubioru: stelażowi z giętkich metalowych listew, zwanych też „klatką” noszonemu pod spódnicą sukni.” (s. 357)
Coś nastąpiło „po 1852 r.”. Czyli kiedy?
Jako inny przykład podać można książkę E. i A. Banachów pt. „Słownik mody” (Warszawa 1962 r.), w którym czytamy, że pod koniec panowania Ludwika Filipa wiele halek mających unosić spódnicę zaczęto zastępować jedną z wszytymi obręczami (s. 160). I znów ten znamienny brak konkretów. Pod koniec panowania Ludwika Filipa, to znaczy kiedy?
Zapewne ten sposób prezentowania wiedzy nie byłby tak kłopotliwy, gdyby nie fakt, że autorzy podając informacje w książkach przeczą sobie nawzajem. To też skłoniło mnie do przejrzenia źródeł z XIX w., by sprawdzić, co pisano wtedy o krynolinie i postarać się wyciągnąć własne wnioski bez odwoływania się do cudzej literatury z XX i XXI w.
***
Za jej początek niektórzy przyjmują 1842 r. Dzięki odnalezionym publikacjom prasowym udało mi się przesunąć tą datę o 13 lat do 1829 r. Co do końca, to należy zauważyć, że nigdy nie została ona odrzucona z dnia na dzień. Zaczęła ewoluować – zmieniać kształt, by następnie przejść w turniurę. Są to lata 1866 – 1869 (zjawisko to postaram się omówić w przyszłości).
W piśmie. „Motyl” z 07.08.1829 r. znajdujemy informację, że oto Francuz Cezar Oudinot – Lutel otrzymał patent na wykonanie tkaniny („tkanki”) z włosiem, zwanej też krynoliną. Tak więc początkowo tą nazwą określano sztywną materię, a nie stelaż.
Wynalazek ten sprawił, że kobiety dla nadania sukniom objętości nie musiały wkładać niekończącej się liczby halek. Udogodnienie to przyjęto z entuzjazmem, stąd też w późniejszych latach na łamach gazet można było nie raz spotkać informacje o cudownych spódnicach pana C. Oudinota – Lutela. Poniżej kilka z nich.
W „Gazecie Polskiej” z 1830 r. (nr 257) czytamy, że oto pewien obywatel, któremu leży na sercu rozwój przemysłu („industrji”) w Polsce złożył w sklepie pana Kollera suknie z włosia robione w Paryżu na podstawie patentu Oudinota. Materia ta nazywa się krynoliną. Gdyby któryś z fabrykantów chciał pochylić się nad produkcją takowych, towar oglądać może we wskazanym powyżej miejscu.
Poniżej kolejna informacja, tym razem z „Dziennika Mód Paryskich” z 1840 r., nr 4.
I jeszcze jedna z „Dziennika Mód Paryskich” z 1840 r., nr 14.
Poniżej „Dziennik Mód Paryskich” 1842 r., nr 18.
***
Jeszcze do niedawna na włoskiej stronie www.copernicum.it można było oglądać fakturę wystawioną przez Dom Krynoliny C. Oudinota – Lutela (Maison de la Crinoline). Dokument ten udało mi się skopiować, zanim został zdjęty ze strony.
***
Wbrew temu, co twierdziłam w pierwotnej wersji niniejszego wpisu, zapewne równocześnie C. Oudinot – Lutel wpadł na pomysł usztywniania włosiem także halek, a nie tylko materii ozdobnych. Poniżej przykład takiej halki (eksponat ze zbiorów Amsterdam Museum).
Kiedy zatem doszło do nazwania krynoliną stelaży, jakie są nam znane z dawnych fotografii i gazet z modą? Jak to się stało, że nazwa materii przeniesiona została na ten rodzaj bielizny? Poniżej zdjęcie z krynolinami, jakie zachowały się do dziś w świadomości przynajmniej części społeczeństwa.
Światło na ten problem rzuca tekst publikowany na łamach „Kuriera Warszawskiego” 1838 r., (nr 283), którego autor zauważa, że w świecie mody pojawiły się „suknie obręczowe”, czyli jak można się domyślać, rozpięte na obręczach. Jednym słowem paniom przestały wystarczać usztywniane halki i spódnice C. Oudinota – Lutela. Poszukiwały dalszych, lepszych rozwiązań.
Wymyślenie „sukien obręczowych”, jak nazywa je autor, dodając przy okazji, że ma na myśli „rogówki”, nie było trudne. Przecież już w XVIII w. nosiły je panie i zapewne leżały jeszcze na niejednym strychu. Tak owe rogówki noszone w XVIII w. opisywał Jędrzej Kitowicz:
„Rogówka była to spódnica z płótna na trzech obręczach z wielorybiej kości obszyta, na jednej w pas, na drugiej w kolano, na trzeciej w pół łydki. Te obręcze nie były okrągłe, jak na beczce, ale spłaszczone do podlugowatości na kształt wanny owalnej. Brały najprzód damy, strojące się w rogówkę, spódnicę materjalną, lekką lub przeszywaną, podług pory czasu; na nią kładły rogówkę, a na rogówkę dopiero wdziewały suknią wielką, jaka była w modzie. Nic nie było niewygodniejszego dla dam i mężczyzn nad te rogówki; wszędzie w tym stroju było im ciasno. Siadłszy dwie koło siebie w karecie, musiała jedna drugą przykryć skrzydłem od rogówki, gdy z nich jedna była wyższa, druga niższa. Toż samo działo się przy siole, osobliwie w ciasnem zasadzeniu.”
(w: Jędrzej Kitowicz „Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III”, Kraków 1925 r., str. 328)
Poniżej przykład sukni z XVIII w. rozłożonej na rogówce.
Poniżej sama rogówka.
***
Mogę tylko podejrzewać, że powrót do obręczy znanych z przeszłości sprawił, że wynalazek C. Oudinota – Lutela stracił na swojej doniosłości. Materie przeplatane włosiem były sztywne, praktyczne, ale zapewne niezbyt eleganckie. Dzięki stelażom można było wrócić to bardziej subtelnych i miękkich tkanin. Krynolina jeszcze przez jakiś czas (na pewno do 1854 r.) utrzymywała się na rynku w formie halki, od której przecież nikt nie wymagał nadzwyczajnej delikatności. W końcu nie było jej widać. I najprawdopodobniej wtedy zaszła ewolucja językowa. Krynoliną zaczęto nazywać materię z włosia zakładaną pod spódnicę, a mającą ją unosić. Skoro okrągłe konstrukcje z fiszbin pełniły tą samą funkcję, siłą rzeczy musiały zacząć nazywać się tak samo.
Powyżej pozwoliłam sobie zaprezentować swoją interpretację zdarzeń. Mam nadzieję, że jest prawidłowa.
***
Jak wspominano wcześniej, krynoliny obręczowe wykonywane były z fiszbin znanych już w XVIII w. Kolejnym etapem ewolucji było wymyślenie usztywnienia z metalu. By mógł on pełnić swoją funkcję, musiał być giętki i odporny na odkształcenia. Przez wiele lat nie byłam w stanie podać dokładnej daty powstania tego wynalazku. Aż w końcu zbierając materiały na temat krytyki krynoliny w prasie XIX w. udało mi się natrafić na stosowną informację. W „Kurierze Warszawskim” z 1868 r. (nr 268) czytamy, że oto nastaje zmierzch krynoliny. Autor (powołując się na wcześniejszą publikację) opisuje zjawisko, które faktycznie miało wtedy miejsce. Ważniejsze jest jednak to, że przy okazji podaje datę powstania interesującego nas tu modelu. Zauważa, że odkąd w fabrykach „krynolin zastąpiono włosie końskie żelazem od roku 1854 do 1866 panie rządzące nami i światem znosiły 900 000 centnarów stali”. Można zadać pytanie, skąd u autora tak dokładna wiedza na temat długości. Nie to jest jednak najważniejsze, ale podawany przez niego 1854 rok. Tekst jest cenny jeszcze z jednego powodu. A mianowicie wynika z niego, że sztywna halka z końskiego włosia nie została porzucona wraz z pojawieniem się pierwszych obręczy, ale występowała równolegle z nimi, aż do 1854 r. i wyparła je dopiero stal.
Dodatkowo autor wymienia nazwisko paryskiego krawca Fricka. W jego tekście czytamy „wyraz krynolina pochodzi z łacińskiego crinis, oznaczającego włosie końskie, z których zręczny paryski krawiec Frick pierwszy zaczął ten mebel wyrabiać”. Mogę tylko podejrzewać, że autor zastosował tu pewien skrót myślowy. I miał na myśli nowy model krynoliny, w której obręcze zrobione były z końskiego włosia, skoro mowa jest o „meblu”. Jako że używanie końskiego włosia do usztywniania materii opatentowane zostało w 1829 r. przez C. Oudinota – Lutela, o czym już pisałam.
Także w „Kronice Wiadomości Krajowych i Zagranicznych” z 1858 r. (nr 208) odnajdujemy krawca Fricka tym razem „w połączeniu ze stalą”. Także tu zwany jest on wynalazcą krynoliny, aczkolwiek znów trzeba umieć czytać między wierszami. Już wiemy, z przytaczanego przeze mnie wcześniej artykułu, że „suknie obręczowe” kobiety nosiły od 1838 r. Tak więc należałoby przyjąć, że jeżeli w artykule z 1858 roku Fricka okrzyknięto wynalazcą, to raczej krynoliny ze stali, a tym bardziej, że w tekście pojawia się to tworzywo.
Po wynalazku Fricka posypały się kolejne rozwiązania racjonalizatorskie i patenty. Ciekawe światło na ten temat rzuca artykuł doktoranta uniwersytetu w Lejdzie (Holandia) Dirka – Jana Lista pt. „Mademoiselle Angélique Caroline Milliet: Did She Invent the Steel Skeleton Petticoat?”. Wprawdzie obiecywałam, że nie będę powoływać się na publikacje współczesne, niemniej jednak jego praca jest bardzo merytoryczna, nie pozostawia wątpliwości, że wysuwa on wnioski na podstawie gruntownych badań, a nie cudzych publikacji. Łącznie z tym, że autorowi udało się dotrzeć do dokumentów patentowych dotyczących krynoliny z 1856 r. Z tego też powodu zasługuje on na szczególną uwagę.
Opatentowanie w 1856 r. krynoliny przez A. Milliet ze stali sprężynującej:
Kolejnym krokiem na drodze ewolucji krynoliny było opatentowanie w 1856 r. przez Francuskę Angélique Milliet konstrukcji z metalu. Uzyskała ona patenty we Francji, Belgii i Anglii, dzięki czemu mogła pozywać konkurencję za naruszenia. W 1861 r. Angélique Milliet sprzedała swoje patenty amerykańskim braciom i producentom spódnic W.S. i C.H. Thomson. Założyli oni duże fabryki krynoliny w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Brukseli i Annabergu. Masowo produkowane krynoliny Thomsonów stały się sławne na całym świecie.
Powiedzieć, że A. Milliet opatentowała krynolinę z metalu, to tak jak gdyby nic nie powiedzieć. Nie o to chodziło w jej wynalazku. Kamieniem milowym był fakt, że użyła do tego taśmy ze stali sprężynującej. I cóż w tym nadzwyczajnego? Ktoś zapyta. Kobiety pragnące podążać za modą od wielu lat borykały się z problemem, jak coraz bardziej rozszerzać swoje spódnice. Krynolina usztywniona włosiem spełniała swoją funkcję do pewnego momentu. Pojawiała się jednak granica objętości, której nie można było przekroczyć z uwagi na prawa fizyki. Z pomocą przychodziły usztywnienia z wikliny czy fiszbin. Problem w tym, że te, mając kształt koła, przy siadaniu nienaturalnie wypychały przód do góry. I tak źle i tak niedobrze. Taśmy ze stali sprężynującej były elastyczne, tym samym pozwalały przybierać spódnicy bardziej naturalne kształty.
Poniżej francuski dokument patentowy z 24.04.1856 r. do wynalazku A. Milliet.
Poniżej krynolina A. Milliet z 1856 r. złożona – jak wynika z opisu – z taśmy bawełnianej, nici gumowych i taśmy stalowej.
Źródło: https://www.euppublishing.com/doi/pdfplus/10.3366/cost.2020.0144
Jak elastyczna była taka metalowa taśma doskonale widać na poniższym zdjęciu.
***
Po wynalazku A. Milliet posypały się kolejne. Producenci i krawcowe prześcigali się w pomysłach. Niejednokrotnie autorkami patentów były kobiety. W końcu to one najlepiej czuły problemy związane z noszeniem krynoliny. Jest to jednak temat na kolejną opowieść.