Sale balowe Krakowa w XIX w. (sala redutowa w Starym Teatrze)
Zagadnienie sal balowych Krakowa w XIX w. dotychczas nie zostało opracowane w literaturze. Może to dziwić, albowiem pomieszczeń tego typu zachowało się do dnia dzisiejszego sporo, a materiał źródłowy jest bardzo bogaty. Należą do niego:
- afisze zapraszające na bale z opisem wydarzenia (przechowywane w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej),
- zapiski w prasie lokalnej tj. zaproszenia na bale oraz relacje z nich,
- wspomnienia (min. Marii Estreicherówny, Marii Kietlińskiej…).
Do dnia dzisiejszego zachowała się przepiękna sala redutowa w Starym Teatrze, zwanym w XIX wieku Teatrem Krakowskim (ul. Jagiellońska 5). Obecne jej wykończenie jest w stylu secesji i pochodzi z 1906 r.
Kliknij, aby powiększyć.
***
Sala redutowa Starego Teatru (zwanego w XIX w. Krakowskim):
Dziś słowo „reduta” większości kojarzy się jedynie z szańcem oraz z wierszem A. Mickiewicza pt. „Reduta Ordona”. W XIX w. miało ono jeszcze jedno znaczenie, a mianowicie było synonimem balu maskowego. Nieraz mawiano o urządzeniu reduty to tu, to tam, w konsekwencji w Teatrze Krakowskim mieliśmy „salę redutową”. W zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej zachowało się ponad 40 afiszy zapraszających na bale w jej pomieszczeniach. Najstarszy pochodzi z 1844 r. i mówi o sali redutowej „przy teatrze” połączonej z nim „kurytarzem”, ale nie byle jakim, bo „zamkniętym i starannie ogrzanym”. Na afiszach z późniejszych lat mowa już jest o sali redutowej w samym budynku teatru.
Poniżej najstarszy afisz ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej z 1844 r.
Kliknij, aby powiększyć:
***
Kierunek zajeżdżania:
Na afiszach z 1844 i 1845 r. przeczytać można, że „pojazdy zajeżdżać będę przez ulicę Szewską w przecznicę przed Teatr, a wyjeżdżać ulicą Szczepańską na Rynek.” Zapisy te są w pełni zrozumiałe. Należy mieć na uwadze, że w tym czasie nie było ani znaków, ani przepisów o ruchu drogowym. Trzeba zatem było wprowadzać rozwiązania doraźne w postaci wskazówek na plakatach tak, aby nie doprowadzać do zakorkowania ulic. Na afiszach z późniejszych lat brak już tego typu adnotacji, co świadczy o tym, że musiał utrwalić się zwyczaj co do zasad komunikacji.
Mamy jeszcze jedną relację na temat ulicy Jagiellońskiej. Maria Estreicherówna wspomina, że w latach pięćdziesiątych XIX w. błoto na niej bywało tak duże, „że panie schodziły do sieni z karety po desce, przystawionej do jej stopnia, co wobec krynolin wymagało zręczności akrobatycznej”. A do tego, jak pisze w innym miejscu, „straż policyjna pilnowała porządku na ulicy wśród cisnących się tłumów chcących przyjrzeć się zajeżdżającym gościom” z lepszego świata – należałoby dodać.
(w: Maria Estreicherówna „Życie towarzyskie i obyczajowe Krakowa w latach 1848 – 1863” Kraków 1968 r., str. 53, 65 przypis)
Poniżej obraz hiszpańskiego malarza José García Ramosa przedstawiający ludzi wychodzących z balu maskowego. Ulica Jagiellońska w XIX w. podczas balów karnawałowych zapewne wyglądała podobnie jak na prezentowanym tu obrazie.
Kliknij, aby powiększyć.
Poniżej obraz przedstawiający wyjście z balu zlokalizowanego w budynku Hotelu du Nord, jak wynika z szyldu po prawej stronie. Także w Krakowie sale balowe znajdowały się w budynkach hotelowych (Hotel Saski, Hotel Drezdeński, Hotel pod Różą, Hotel Europejski).
Kliknij, aby powiększyć.
***
Bufet i kolacja:
Na porządnie urządzonym balu nie mogło zabraknąć bufetu, gdzie można było nabyć napoje i drobne przekąski. W cenę biletu wliczona była także kolacja. Dla większej zachęty na afiszach dotyczących Teatru Krakowskiego pisano „bufet i restauratornia powierzone są p. Maliszewskiemu”, „bufet p. J. Tylko zaopatrzony w dobór potraw i napojów”…
Poniżej pomieszczenie przeznaczone do konsumpcji przy sali do tańczenia (obraz amerykańskiego malarza Juliusa Leblanc Stewarta).
Kliknij, aby powiększyć.
***
Sala redutowa czy sale redutowe?
W Starym Tatrze do dnia dzisiejszego zachowała się jedna prezentowana przeze mnie powyżej na zdjęciach sala do tańczenia. Tymczasem na afiszach nie raz przeczytać możemy o „salach redutowych” (w liczbie mnogiej). Gdzie zatem były pozostałe? Jak już wspominałam wcześniej, „reduta” nie była to nazwa własna, ale rodzajowa. Mogło więc być nią wszystko, co służyło do zabawy. Jak łatwo się domyślić, w teatrze drugim pomieszczeniem przeznaczanym w razie potrzeby do zabawy była sala teatralna. Należy mieć na uwadze, że w XIX w. nie była ona pochyła i nie miała wmontowanych foteli, jak dziś. Tak więc przekształcenie sali teatralnej w miejsce do tańczenia nie było trudne. Dziś trudno już w to uwierzyć. Poniżej przykład takiej sali.
W dawnych wspomnieniach nie raz czytałam, że osoby przychodzące do teatru zajmowały tańsze miejsca stojące. Zastanawiałam się, gdzie one były? Jak wyglądała sala teatralna z takimi miejscami? Z pomocą w rozwiązaniu tej zagadki przyszła poniższa rycina z 1808 r. przedstawiająca wnętrza Drury Lane Theatre w Londynie.
No i zagadka rozwiązana. Kolejność była następująca: scena, orkiestra, miejsca siedzące, miejsca stojące z opcją przycupnięcia, wielki świat w lożach.
***
Sala redutowa Starego Teatru we wspomnieniach Eleonory z Cerchów Gajzlerowej:
„W hallu, gdzie obecnie garderoba, były wtedy stoiska z kwiatami – zapach wspaniały, niczym w cieplarni. Po schodach, które dzisiaj prowadzą do sali teatralnej, szło się do balowej. Na półpiętrze stoliki, przy nich panowie komitetowi odbierali zaproszenia, opłaty, rozdawali karneciki, kotyliony i oferowali paniom kwiaty. W karnecikach danserzy wpisywali nazwiska, angażując panienki do różnych tańców.”
Bal rozpoczynano polonezem, który prowadziła zwykle osoba, pod patronatem której organizowano imprezę.
„Po polonezie, do którego stawała znikoma ilość par, osobistości odjeżdżały i zaczynała się właściwa zabawa. Panie siedziały na kanapach, każdy z komitetowych brał dwóch panów pod rękę i obchodząc z nimi salę, stawał przed każdą mamą, aby dokonać prezentacji. Chodziło o to, żeby nie było (sobie osób – przypis A.L.) obcych, żeby wszyscy się znali bodaj z nazwiska. Po tej ceremonii panowie tworzyli zwartą grupę na środku sali wszyscy we frakach. Z chwilą gdy orkiestra wolno zaczęła grać walca, każdy nakładał na ręce białe rękawiczki i pamiętając, w czyim karneciku w rubryce „walc” podpisał swoje nazwisko, szedł do tej już zaangażowanej przez siebie danserki. Ukłoniwszy się prosił ją do tańca. A potem tańczyli kadryla, kotyliona czy mazura, po którym panowie często byli zmuszeni do zmiany kołnierzyków, całkiem już zdefasonowanych, przeważnie – brali ze sobą zapasowe.” Zabawę kończono o świcie.
„Ważną osobą na balu był aranżer, który prowadził różne zbiorowe i skomplikowane tańce figurowe. Ozdobiony piękną szarfą, głośno, żeby cała sala go słyszała, dyrygował tańcami, aż nieraz zachrypł biedaczek...”
Eleonora z Cerchów Gajzlerowa „Tamten Kraków, tamta Krynica…” Kraków 2017 r., str. 41, 42)
***
Nie samym tańcem człowiek żyje…
W XIX w. praktyką powszechną było przerywanie zabawy tanecznej celem obejrzenia spektaklu, koncertu lub innego popisu. Na afiszach dotyczących sali redutowej w Teatrze Krakowskim czytamy o:
- krotochwili pt. „Wielki skandal”,
- „komedio – operze” pt. „Młynarz i kominiarz”,
- „tańcu dziadów” (cokolwiek to znaczy),
- „polowaniu na niedźwiedzia myśliwskiej pantomimie z czasów Napoleona I, w której weźmie udział 100 osób”,
- „tańcu kucharek”,
- „gradzie cukierków”,
- „linoskoku Abrakadabra”, który „wykona karkołomną sztukę albowiem pójdzie po linie na galerię, a stamtąd rzuci się na salę głową w dół”…
***
Tańczymy w karnawale albo wcale…
W zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej zachowało się wydane w 1826 r. rozporządzenie władz austriackich, które określiło dni, w których “muzyka z tańcami i inne zabawy mieysce mieć mogą”. Artykuł pierwszy stwierdzał, że “bale maskowane” i reduty mogą odbywać się jedynie w okresie karnawału, natomiast w pozostałej części roku wyjątkowo i to za zezwoleniem władzy zwierzchniej. Przepis ten dotyczył tylko bali publicznych, w domach prywatnych “walcowano” przez cały rok, wyjąwszy ważniejsze święta kościelne i narodowe. Skoro bale publiczne miały odbywać się jedynie w okresie karnawału (poza małymi wyjątkami), to nie mogło zabraknąć tego, co było dla nich najbardziej charakterystyczne, a mianowicie masek i strojów do przebierania. W konsekwencji na afiszach dotyczących zabaw w Teatrze Krakowskim pisano:
Kliknij, aby powiększyć.
***
W zbiorach Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie znajduje się rękopis dzienników Karola Estreichera starszego (bardziej leniwym podpowiem, że dostępna jest także forma maszynopisu). Pod 1851 rokiem tak opisuje on swój pobyt na reducie, a co więcej „pod maską”, czyli w przebraniu. I oto dowiadujemy się, że ten powszechnie szanowany dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej przebrał się ku uciesze zgromadzonych za… kolumnę z koszem kwiatów na głowie.
„Wczoraj byłem na reducie. Pierwszy raz w życiu zostawałem pod maską. Wielu mnie nie poznało (…). Jednomyślnością wszyscy na reducie znajdujący się orzekli, iż ubiór mój był bardzo wspaniały. Ubrany zaś byłem następnie: zewnątrz wyobrażałem fałdzistą kolumnę z wazonem kwiatów, zaś za odsłonięciem się markiza z czasów przedrewolucyjnych. Na głowie dźwigałem kapelusz i dwa kosze: górny, szeroki obleczony był fałdowaną materią jedwabną pąsową, kosz ten spoczywając na drugim eleganckim, przeźroczystym, wybity zapałem wewnątrz, tworzył całość łokciowego wazonu, z którego wyglądały bukiety kwiatów sztucznych i naturalnych. (…) Zaś za odsłonięciem kap, okazywałem się w następnym ubraniu: maska jedwabna pąsowa, pokryta czarnymi koronkami, miała tylko otworki na oczy, zasłonięte koronką. (…) Na wstążce pąsowej na szyi spadało szkiełko w oprawie z żółtej świecącej się blachy. Szkło było czworograniaste, wielkości dłoni wielkiej ręki z palcami, a grube na cal, powiększające kolosalnie, bo całą twarz zasłaniające, służyło mi za przeglądkę i wiele wrzawy narobiło. (…) Do końca reduty ciągle mnie otaczano, naturalnie że dla ubioru. Kilku aż do ostatka ciągle mieli mnie za kobietę mimo mojego wymawiania się. Wnosili to z głosu (zmieniłem go w piszczący), z rąk, z figury. Ci, co mnie później popoznawali, a było ich kilkunastu, byli o tyle dyskretni (wyjąwszy Kazimierza Kalinkę), iż mnie nie wydali. Więc mimo tego mogłem intrygować, bo było z 500 osób, a masek sto kilkadziesiąt.”
***
Poniżej kobieta w stroju karnawałowym przebrana za zakład fotograficzny.
***
O tym, jak ważna w życiu towarzyskim Krakowa była sala redutowa świadczą także relacje z odbytych balów publikowane na łamach “Czasu”. Z uwagi na ilość trudno byłoby przytaczać je wszystkie. Poniżej przykładowa informacja z 1885 r. (nr 9).
***
Galeria do patrzenia:
Porządna sala balowa powinna mieć galerię, z której można było oglądać bawiących się. W końcu nie każdy potrafił tańczyć, a jednak w jakimś stopniu chciał być uczestnikiem wydarzenia. Przepiękna galeria zachowała się do dziś w sali balowej Hotelu Saskiego w Krakowie.
Podobną galerię widzimy poniżej na obrazie francuskiego malarza Eugène Girauda.
O galerii czytamy także na afiszach dotyczących Teatru Krakowskiego, co może zastanawiać, albowiem sala redutowa (prezentowana przeze mnie na pierwszych dwóch zdjęciach powyżej) jest dość niska i takiej nie posiada. Należy podejrzewać, że funkcję galerii pełnił balkon sali teatralnej, która – jak już pisałam – też była wykorzystywana do tańczenia. Jak ważne było to miejsce w życiu balowym, niech świadczy fakt, że na wejście na galerię należało wykupić dodatkowy bilet, który w 1885 r. kosztował tyle samo, co wejście na salę balową. Na afiszu z tego właśnie roku czytamy:
Podobną adnotację znajdujemy na afiszu z 1867 r. i wielu, wielu innych.
***
Zobacz także wpis poświęcony innej sali balowej na terenie Krakowa zwanej salą Knotza https://www.lisak.net.pl/blog/?p=22612