Wachlarz, niezbędny gadżet towarzyski w XIX w.
Wachlarz w XIX w.
W XIX wieku ludzie z wyższych sfer lubili komplikować sobie życie. Służyło temu całe mnóstwo gadżetów.
Podczas towarzyskich spotkań nie mało kłopotu sprawiały ręce, z którymi nie za bardzo było co zrobić, w dodatku damska nieśmiałość bynajmniej nie pomagała w rozwiązaniu tego problemu. Doskonale widać to na starych fotografiach, na których kobiety przykładają dłonie do podbródka, do skroni, do policzka, tworząc nienaturalne pozy. Istna mieszanina elegancji i zakłopotania. Jednym słowem kobieta lubiła mieć coś w ręce. Była to parasolka, wachlarz, bukiet kwiatów czy też zwinięta w kłębek chustka do nosa, której jednak nie używała.
Jednym z takich gadżetów towarzyskich był wachlarz. Myli się ten, kto myśli, że jego zadaniem było jedynie chłodzenie. Był on prawdziwym przyjacielem kobiety, doskonale nadawał się do zajęcia rąk. Gdy panna siedziała pod ścianą na balu, czekając aż w końcu ktoś poprosi do tańca, mogła przynajmniej czesać palcami jego piórka dla nadania sobie rezonu. On jeden dodawał jej otuchy, stanowił przedmiot rozrywki, dawał sposobność pokazania innym, że choć siedzi bezczynnie, to jednak jest zajęta.
A oto inny epizod, przytaczany przez M. Rościszewskiego w jednym z poradników dobrego tonu. Ot kobieta śmieje się na jakimś jour fix’ie zbyt głośno, wszystkie oczy zwracają się w jej kierunku. Nastaje niepokojąca cisza, tak ogromna, że można usłyszeć spadające piórko z kapelusza. Trzeba jakoś ratować sytuację. Dama z trzaskiem rozwija wachlarz, zaczyna nim poruszać nerwowo i oto chłodny powiew studzi atmosferę towarzyskiego spotkania. Wszyscy wracają do gry w karty, do rozmowy, do przeglądania nut.
Pod wachlarzem można było także ukryć rumieniec, czy też zasłonić twarz, gdy zachodziła potrzeba przekazania przyjaciółce jakiejś plotki. M. Rościszewski opisuje jeszcze jeden epizod. – Na salę wchodzi nowy gość, to jest dama w sukni krzyczącej kolorami, dźwigająca na sobie całą pasmanterię: guziczki, wstążki, koronki, kokardy, falbany… Szczyt bezguścia. Trudno powstrzymać się od śmiechu, tysiące złośliwych uwag cisną się na usta. „Chciałoby się bądź-co-bądź podzielić wrażeniem z sąsiadką. Pani, na litość! udaj, że nic nie widzisz; to siostra prezesa rady zarządzającej w instytucyi, w której twój małżonek na próżno od lat dziesięciu oczekuje na awans. Od czegóż wachlarz!”
(w: M. Rościszewski „Pani domu”, Warszawa 1904 4., str. 261)
***
***
***
***
Poniżej wachlarz z 1880 r. Proponuję zwrócić uwagę na martwego kolibra. W XIX w. modne było wykorzystywanie martwych ptaków do ozdabiania (przede wszystkim kapeluszy). Obrońcy zwierząt bili na alarm, widząc te makabryczne zwyczaje.
Poniżej dwa kapelusze z martwymi ptakami.
Poniżej propozycja sukni z wypreparowanym zwierzęciem (kotem, kuną?). Należy cieszyć się, że moda na tego typu ozdoby nie przyjęła się.
***
Skoro jesteśmy przy modzie na preparowanie zwierząt, to może jeszcze jeden eksponat z kategorii makabrycznych, a mianowicie ekran do kominka zdobiony martwymi ptakami.
Kliknij dwukrotnie, aby powiększyć.
***
Proszę zgadnąć, do czego służyły łańcuszki takie jak te na ilustracjach poniżej. Pochodzą one z katalogu wysyłkowego domu towarowego Le Bon Marche z 1907 r.
Poniżej rozwiązanie zagadki.
***
Poniżej mocowanie w postaci paska.
Poniżej podobny pasek z łańcuszkiem do wachlarza.
Poniżej bransoletka w łańcuszkiem do wachlarza.
Poniżej wachlarz z zapięciem na rękę.
***
Poniżej ramka w formie wachlarza z kolorowaną fotografią Aleksandry (księżnej Walii) i jej córki Ludwiki 1867 r. Wokół fotografii widoczne włosy. W XIX w. robienie pamiątek z włosami po śmierci jak i za życia danej osoby było bardzo popularne.