Bilety wizytowe zostawiane na stokach Tatr (ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem)
W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem znajduje się niezmiernie ciekawa kolekcja ponad 800 biletów wizytowych i karteczek, które turyści zostawiali na stokach Tatr wciskając na pamiątkę między skały. Najstarsze pochodzą z 1893 r. W latach trzydziestych XX w. zostały one zebrane i obecnie przechowywane są w archiwum muzeum. Po ich lekturze należy stwierdzić, że wchodzący na szczyty nie wykazywali się nadmierną inwencją literacką. Zdarzają się bilety bez żadnych dopisków, ot z samym wydrukowanym imieniem, nazwiskiem i zawodem.
Poniżej bilet wizytowy Mieczysława Karłowicza (1876 – 1909 r.) – polskiego kompozytora, dyrygenta, taternika. M. Karłowicz zginął w Tatrach przysypany lawiną na wschodnich zboczach Małego Kościelca w trakcie wycieczki narciarsko-fotograficznej. W miejscu tym stoi obecnie kamień – pomnik zwany Kamieniem Karłowicza z napisem: Non omnis moriar (nie wszystek umrę).
Czytając nadruki na biletach wizytowych można stwierdzić, że Tatry odwiedzali: „profesor szkoły przemysłowej żeńskiej”, „słuchacz praw”, „słuchacz politechniki” czy „kapitan artylerii”… Czasami decydowano się na dopiski mające upamiętniać trasę lub sposób podejścia.
Poniżej kartka z podpisem min. Heleny Dłuskiej (1892 – 1921 (1922)) – polskiej taterniczki, córki lekarza Kazimierza Dłuskiego i siostrzenica Marii Skłodowskiej-Curie. Na jej odwrocie adnotacja „I. wyjście granią od Świstowego Małego. II w ogóle 4 sierpnia”.
Poniżej druga strona kartki z podpisami uczestników wcześniej wspomnianej wycieczki.
Na innym bilecie ktoś w pośpiechu dopisał ołówkiem tylko datę zdobycia szczytu, ktoś inny podał sposób jego zdobycia: „północną ścianą”, „całkowite wejście”, „granią od Mięguszowieckiej Przełęczy”, „wejście drogą po głazach”.
Wyjątkowo umieszczano bardziej osobiste uwagi: „po raz drugi z bratem Brunonem”, „samotnie”, „wyjście zimowe”, „mgła jak śmietana skondensowana”. Na prawdziwe wynurzenia, datowane na 04.09.1931 r., pozwolono sobie na bilecie Damazego Mikiewicza: „Jakieś bydlę zostawiło w niszy nad przewieszką w kominie butelkę od wódki. Żeby ta wódka przez całe życie mu się odbijała!!!”. Na tym należącym do Jerzego Młodziejowskiego, studenta geografii na Uniwersytecie Poznańskim (jak wynika z treści), namalowano swastykę ołówkiem w lewym górnym rogu (z datą 13.07.1931 r.).
Kto nie miał biletów wizytowych, radził sobie, jak mógł. W zbiorach muzeum zachowały się także zapiski na zwykłych kartkach papieru, etykietach po winie, kartce wyrwanej z kalendarza, a nawet na pustej recepcie od psychiatry.
***
Na odwrocie adnotacja „Wycieczka na Orlą Perć”.
***
Po raz pierwszy ze wzmianką na temat pozostawiania na szlakach śladów swojej bytności spotkałam się już w XVII wieku w relacji z podróży na Kieżmarski Szczyt pisanej ręką Daniela Speera. Donosił on:
„Przewodnik pokazał nam pod straszną, zwieszającą się skałą kupę poznoszonych kamieni, pod którymi znajdowały się blaszane pudełka, a w nich pergamin zawierający różne imiona. Żal nam się zrobiło, żeśmy coś podobnego ze sobą nie wzięli. Wtedy przewodnik rzekł: »Mam przy sobie pergamin i blaszane pudełko, cóż mi za to dacie, a dam wam i pióro, i atrament?«. Ofiarowaliśmy mu jednego guldena i zobowiązali się dotrzymać przy-rzeczenia. Tak my wzięli się do pisania. Każdy z nas wypisał swoje imię, wiek i miejsce urodzenia, rok i dzień. Włożyliśmy to do pudełka i nakryli znów kamieniami”.
(w: B. Szopiński, Podróż Simplicissimusa węgierskiego do Tatr w XVII wieku, „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego” 1907, s. 51, 52).
Również Baltazar Hacquet w 1796 r. zalecał pozostawianie na szczytach dowodu wizyty. Bo jak tłumaczył, przecież w każdym środowisku znajdą się niedowiarkowie, a wtedy ów znak jest przypieczętowaniem prawdy.
Powszechną praktyką było pozostawianie biletów wizytowych w słoikach, butelkach po winie, metalowych puszkach lub też wciskanie ich bezpośrednio w szczeliny skał. Atrakcją stało się nie tylko dołożenie własnego, ale przy okazji przejrzenie tych pozostawionych wcześniej, wśród których nieraz odnajdywano nazwiska przyjaciół i ludzi znanych. Przy odrobinie szczęścia jeszcze dziś natrafić można w antykwariatach i na giełdach staroci na bilety wizytowe z dawnych czasów. Wprawdzie nie pochodzą one ze szczytów, stanowią jednak ciekawy dokument życia społecznego.
***
Dziękuję panu Dyrektorowi Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem za udostępnienie biletów wizytowych.
Powyższy tekst stanowi częściowo fragment mojej książki pt. „Sielankowanie pod Tatrami. Życie codzienne i niecodzienne Zakopanego w XIX w”.
Zainteresowanych tematyką biletów wizytowych w XIX w. zapraszam do poniższego mojego wpisu.