Kolektury lotto w XIX w. Obrazy ze zbiorów Wien Museum
W zbiorach Wien Museum w Austrii znajduje się poniższy obraz Augusta Mansfelda (1816 – 1901 r.). Proszę przyjrzeć mu się i zgadnąć, co przedstawia.
Kliknij dwukrotnie, aby powiększyć.
To, co widzą Państwo powyżej, to „der Lotto-Kollektur”. Po polsku „kantor loterii liczbowych”, jak kiedyś mawiano. Losy była to rozrywka dla ubogich, z których każdy chciał odmienić swoje życie, wierząc w szczęśliwy traf. Zresztą widać to na powyższym obrazie – osoby zgromadzone przed kolekturą do majętnych nie należą. Wiele lat temu pisałam o tym w swojej książce pt. „Życie towarzyskie w XIX w.” (Warszawa 2013 r., str. 216). Poniżej fragment.
„Inną ulubioną rozrywką ubogich były loterie. Dawały one nadzieję na to, że kiedyś w końcu uda się odmienić swój los. W Krakowie „kantor loterii liczbowych” znajdował się na ulicy Floriańskiej w hotelu Pod Różą. Szczególnie tłoczno było tu w dni targowe. Murarze, praczki, służące, przekupki wszyscy chcieli spróbować szczęścia. Gromadzili się więc tłumnie na ulicy, obserwując, jakie liczby zostaną napisane kredą na czarnej tabliczce przez właściciela kantoru. Opisywana tu loteria była odpowiednikiem dzisiejszego totolotka. W losowaniu brało udział 90 liczb. Można było trafić ambo (czyli dwa numery), terno (trzy numery), czy też większą ilość liczb. Prześcigano się w pomysłach, by pomóc szczęściu. Tworzono ciche porozumienia pomiędzy obstawiającymi, tak by wykupić więcej losów i w razie wygranej podzielić się nagrodą. Wymyślano najrozmaitsze systemy. Łatwowierność prostego ludu była ogromna. Jeszcze inni typowali liczby „na pająka”. W niejednym biednym domu można było znaleźć słoik z pająkiem krzyżakiem zamkniętym w środku, w którym na dnie porozrzucane były karteczki z liczbami. Te które pająk na pajęczynie wyciągnął do góry, miały niezawodnie paść na loterii. Jeszcze inni starali się gruntownie przygotowywać do gry i nabywali fachowe poradniki. W wielu książkach, poświęconych przepowiadaniu przyszłości na podstawie snów, znajdowały się rozdziały poświęcone niezawodnym sposobom „wygrania na każdej loteryi”. Jedną z takich pozycji był „Największy sennik egipski, czyli wykład kabalistyczny snów z przydaniem odpowiednich liczb do stawiania na loteryą…„ Jana Wąsika z 1884 roku.
W innym senniku czytamy:
– rękawiczki – użytek robić z listu, a jeżeli ktoś gra, to oznacza to numer 18 i 90,
– robactwo widzieć – ostrzeżenie o nieprzyjaciołach, a do tego numer 16, 42,71,
– robaki zabijać – szczęście w grze, 2, 37…
Skuteczność snów zależała także od ilości dni upływających od nowiu. Sen miany w trzecim dniu po nowiu „żadnych skutków nie pociąga”. Sen w dziewiętnastym dniu po nowiu, to tylko przywidzenie po zbyt obfitej kolacji…
(S. Broniewska „Igraszki z czasem” Kraków 1973 r., str. 137)
Oczywiście obok entuzjazmu i nadziei nie brakowało też podejrzeń co do oszustw podczas losowań. I mało kto miał świadomość, że przyczyną ciągłych przegranych było bardzo niskie prawdopodobieństwo trafienia, wynikające z zasad matematyki.”
(W. Anczyc „Najnowszy i najprawdziwszy wykład snów, czyli sennik oraz najnieomylniejszy sposób wygrania na każdej loterii”, Kraków 1875 r.
***
Poniżej kolejny obraz Augusta Mansfelda przedstawiający wnętrze kolektury. Chustki na głowach kobiet zamiast kapeluszy i fartuchy mówią wszystko – do wyższych sfer nie należą.
***
Poniżej obraz George Deckera (1818 – 1894 r.). Kolejna kolektura lotto. Proponuję zwrócić uwagę na koguta trzymanego za nogi przez kobietę w zielonym czepku.
***
Poniżej kolejny uroczy obraz tym razem Josefa Danhausera z 1838 r. pt. „Bilet na loterię”. Oto mąż postanowił kupić w prezencie los dla żony sprzedawany przez małego chłopca, więc odlicza pieniądze. Ta nieco zawstydzona (bo czy aby na pewno wypada wierzyć w takie rzeczy?), ciągnie jeden.
Kliknij, aby powiększyć.
Poniżej strona tytułowa książki z 1908 r.
Poniżej strona tytułowa książki z 1930 r.
***
Poniżej pierwsza strona instrukcji z 1838 r.