Sprzedaż ptaków w Krakowie w XIX w.
„Przewodnik krakowski na rok 1835” donosi, że naprzeciwko Kościoła Mariackiego odbywa się targ ptaków, gdzie hodowcy ze wsi i miast sprzedawali słowiki, kosy, gile, szpaki, kanarki… Można je było dostać także do jedzenia upieczone z rożna. Miłośników ptaków śpiewających w klatkach w Krakowie nie brakowało, do tego stopnia, że pasjonaci „po 20 i 30 klatek utrzymują w swoich pomieszkaniach, z temi śpiewakami”, zauważał autor przewodnika. Na zdjęciu poniżej sprzedawca ptaków na Plantach, miejsce wykonania drugiego zdjęcia nie jest znane (zdjęcia z pierwszej połowy XX w).
***
Nie brakowało też ptaszków w domu rodzinnym Magdaleny Samozwaniec, zresztą nie tylko ptaszków. Będąc małą dziewczynką miała w swoim pokoju istne zoo. Fruwały tu koliberki, kanarki i japońskie malutkie mewki, ozdabiając obrazy swoim „ptasim mlekiem”. Po pokoju spacerował trznadel znaleziony kiedyś w ogrodzie ze złamanym skrzydłem. W klatce skrzeczały dwie papużki. Nie był to jednak koniec, bo oprócz zwierząt fruwających były jeszcze biegające i podskakujące. Na łóżku wylegiwały się dwa bulteriery z miną aniołków, koło pieca w pudełku mieszkały świnki morskie, na oknie stała salaterka z małymi wiślanymi żółwiami, a obok słoiczek z zieloną żabką. Prawdziwa Arka Nowego. „Można sobie wyobrazić, jakie powietrze panowało w owej menażerii, gdzie oprócz dwóch dziewczynek sypiały jeszcze: służąca Marysia i Fraulein.”[1] (e umlaut) Wspomina pisarka. Była jeszcze klacz, nazywana czule Sweet Heart, ta wprawdzie nie mieszkała w pokoju, ale „była tak rozpieszczona przez swojego pana (Wojciecha Kossaka), że przez otwarte drzwi od werandy wchodziła do salonu”.[2]
[1] M. Samozwaniec „Maria i Magdalena”, str. 177
[2] M. Samozwaniec „Maria i Magdalena”, str. 175