Grafika Franciszka Kostrzewskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie
W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie znalazłam taką oto grafikę wykonaną na podstawie rysunku Franciszka Kostrzewskiego pt. „Powrócił z poczty”. Proszę się jej przyjrzeć i odgadnąć, jaki element życia społecznego przedstawia.
Na prowincji, gdzie czas płynął tak wolno, z radością witano nadejście poczty ze świeżą porcją gazet. Oto mąż wrócił z miasta i przywiózł gazetę. Cóż za rarytas. Matka z córką łapczywie chwytają za periodyk i czytają na stojąco.
Poniżej fragment mojej książki pt. „Życie towarzyskie w XIX w.”, który doskonale komponuje się z powyższą ilustracją.
„Na prowincji z radością witano nadejście poczty ze świeżą porcją gazet. Z dreszczem emocji zasiadano w salonie, by słuchać nowin ze świata. W końcu było czym zabić nudę, było o czym rozmawiać i co komentować. Ignacy Paderewski wspomina, że w domu to jemu za młodu przypadała rola czytania na głos rosyjskich periodyków, jako że tylko on znał ten język. Niestety polska prasa nie była osiągalna. Tak więc czytał, a jednocześnie tłumaczył na polski ojcu i zgromadzonym wokół staruszkom światowe nowiny. Część słuchających pamiętała jeszcze czasy kampanii napoleońskiej i z rozrzewnieniem wspominała Francuzów. A tu tymczasem wybuchła wojna prusko – francuska, i niestety wiadomości, które przynosiły gazety z pola bitew, były coraz bardziej dramatyczne. Porażka goniła porażkę, Prusacy zwyciężali na wszystkich frontach. Staruszkom pękały serca z rozpaczy. Nie było wyjścia, trzeba było jakoś ratować sytuację. Pod rudą, bujną czupryną przyszłego kompozytora zrodziła się genialna myśl. Postanowił zmieniać bieg historii i złe wiadomości przerabiać na dobre. Pojawiły się pierwsze zwycięstwa. Francuzi dotarli do Renu. Jakiż w domu zapanował entuzjazm. Jakież szczęście. Słuchacze wprost krzyczeli z radości. Gdy Francuzi dotarli do Kolonii, ojciec kazał przynieść z piwnicy butelkę starego wina, aby wypić zdrowie zwycięzców. Słuchacze wprost płakali ze szczęścia. Atmosfera zbiorowego uniesienia trwała przez parę tygodni. Jako że dom leżał na uboczu, nikt nie jeździł do miasta, a i sąsiedzi nie przyjeżdżali w odwiedziny. Nie miał więc kto dementować wyssanych z palca wiadomości. Aż w końcu „koncert bez fortepianu” dobiegł końca. Ojciec postanowił pojechać z wizytą do lekarza. Czarne chmury zawisły na rudą czupryną przyszłego pianisty. Gdy ojciec w gabinecie dowiedział się, że jego wzrok się polepsza, wpadł w zadowolenie, bo w końcu sam będzie mógł czytać „o wspaniałych zwycięstwach Francuzów”. Lekarz ze zdumieniem popatrzył na pacjenta.
– Wspaniałe wieści! To wprost nieprawdopodobne! Nie ma żadnych wspaniałych wieści! Dzieje się wprost przeciwnie! Francuzi są bici wszędzie! Wszędzie! – Wykrzykiwał lekarz.
Na koniec ojciec artysty usłyszał jeszcze, że się ośmiesza i jest wariatem. Po powrocie do domu, z czarnych chmur, które od jakiegoś już czasu zbierały się nad głową Ignacego, runął wielki grad.”