Czy w XIX w. i na początku XX były korki na drogach?
Myli się ten, kto myśli, że korki na drogach są wynalazkiem XX wieku. Istniały już w wieku XIX tyle tylko, że wtedy ruch na ulicach tamowały wozy, powozy i dorożki. O karambole było zdecydowanie łatwiej niż dziś. Po pierwsze przez długi czas nie było przepisów drogowych – każdy jeździł jak chciał. Doskonale widać to na dawnych obrazach i fotografiach, na których powozy mkną radośnie po placach we wszystkie strony świata. Zdecydowanie większy porządek panował na ulicach, gdzie oczywiście obowiązywał ruch dwukierunkowy, aczkolwiek i tu zdarzały się problemy. Po drugie spłoszonymi końmi trudno było kierować, nie raz przestraszone traciły kontrolę nad sobą, przerażone wpadały jeden na drugiego.
Jeszcze w czasach automobili na placach panował „ruch wielokierunkowy”, w czasach dorożek było podobnie, a nawet jeszcze gorzej.
Poniżej widok spłoszonych koni stanowiących zagrożenie na drodze. Dziś obrazek zupełnie nieznany. W XIX wieku – codzienność.
***
„Przegląd Zakopiański” z 2 sierpnia 1900 roku informuje, że pędzące na oślep konie z pustym wozem przewróciły na Krupówkach księdza Miodowicza i poraniły go. Drugi z poszkodowanych, podpułkownik Kochańczyk, miał złamane dwa żebra i prawą rękę. W gazecie o tym samym tytule z 4 września 1902 roku można przeczytać, że spłoszyły się konie ciągnące pojazd pani Hawrankowej. W szalonym pędzie wpadły na ulicę Chałubińskiego i biegły dalej na oślep, ku przerażeniu przechodniów. Udało się je zatrzymać dopiero u wylotu Sienkiewicza, niestety, potłukły kilka osób.
***
Poniżej na dwóch zdjęciach 5-ta aleja Nowy Jork.
A korki jak to korki najgorsze są zimą (patrz górna część).
Podczas przedstawień teatralnych, balów i innych uroczystości publicznych ulice oblężone były przez powozy z woźnicami, czekającymi na powrót jaśniepaństwa. Woźnice dla rozgrzewki raczyli się wódką, grali w karty, klęli jak szewc i przy okazji utrudniali ruch. Zagęszczenie pojazdów było tak ogromne, że wydawano przepisy, mające na celu utrzymanie porządku. I oto w „Kurjerze Warszawskim” z 1880 roku czytamy, że obostrzone zostało rozporządzenie władz policyjnych, „dotyczące zachowania porządku przy natłoku karet i powozów, w chwili zjazdu na teatra, koncerta i inne widowiska.” Niestety do rozporządzenia tego nie udało mi się dotrzeć.
Na plakatach informujących o balach, czy też spektaklach na wszelki wypadek podawano kierunek zajeżdżania. Na jednym z nich z 1840 roku czytamy, że „powozy zajeżdżać będą przez Ulicę Floryańską koło S. Scholastyki w Bramę, aż przed Salę balową”. Inny plakat z 1844 roku informuje, że „pojazdy zajeżdżać będą przez ulicę Szewską w przecznicę przed teatr, a wyjeżdżając ulicą Szczepańską na Rynek”.
Przepisy o ruchu drogowym, które wtedy uchwalano, miały charakter miejscowy i bardzo połowiczny – w Rzeczpospolitej pod zaborami brak było jednolitych zasad. Pierwsze z nich znaleźć możemy min. w regulaminach dla dorożkarzy; a także w innych mniej lub bardziej właściwych aktach prawnych. I tak też w „Regulaminie utrzymania czystości i porządku dla stoł. król. Miasta Krakowa” z 1884 roku odnajdujemy ponad 30 przepisów, dotyczących bezpieczeństwa. Dowiadujemy się z niego, że „nie wolno jadącym najeżdżać na przechodzące oddziały wojska”, a także na procesje i kondukty pogrzebowe. Wprowadzał on zakaz wyprzedzania na skrzyżowaniach, zakaz zatrzymywania się na przejściach dla pieszych, stwierdzał, że przedmioty, które przy transporcie wywołują hałas, takie jak blacha, łańcuccy, pręty powinni być wożone na podkładkach ze słomy.