Zapraszam na salony
W XIX wieku jedną z form spędzania wolnego czasu były spotkania na salonach. W zależności od preferencji pani domu i okoliczności, czas spędzano na wspólnych zajęciach np. słuchając koncertu czy rozmawiając, lub też dzielono się na mniejsze kółka zainteresowań. Jedni grali w szachy, inni rozmawiali, a jeszcze inni wychodzili do osobnego pokoju, by grać w karty na pieniądze. Wysokourodzone damy rywalizowały ze sobą „na salony”. Każdej zależało na tym, by przyciągnąć do siebie jak najbardziej znamienitych gości, a także by fama o wyjątkowości spotkań rozchodziła się po mieście, a nawet kraju. Każdy salon miał swojego ducha. Po jednych krążył duch nudy, po innych duch zabawy, demokracji, konwersacji czy też dekadencji. Niestety tych pierwszych nie było mało. Wszystko zależało od pani domu, od tego kogo zapraszała, czy umiała dbać o gości, podsuwać tematy rozmów, nadawać ton. Niestety niejedna matrona zamiast stawać się strażniczką dobrej zabawy, stawała się strażniczką konwenansów, bacząc przede wszystkim na to, by podczas spotkań było przyzwoicie, i by żadne plotka o niej nie krążyła po mieście.
Poniżej obraz H. Siemiradzkiego z 1829 r. przedstawiający Szopena grającego w salonie księżnej Radziwiłłowej.
Poniżej pomieszczenie zaaranżowane w typowy sposób dla salonowych spotkań. Widzimy w nim dużo miejsc do siedzenia.
Poniżej obraz przedstawiający koncert. Czy organizowany w ramach salonu, czy jako osobne wydarzenie, tego nie wiemy.