Tak kiedyś przesadzano w modzie

Potrzeba kobiety podobania się mężczyźnie to atawizm. Już w czasach kamienia łupanego przedstawicielki płci słabszej wiedziały, że atrakcyjność pozwala zdobyć względy najlepszego samca w stadzie. Takiego, co to i zwierza zabije i jedzenie do domu przyniesie. W XIX w. było podobnie. Zdobycie dobrej partii, czyli znalezienie męża, za pieniądze którego będzie można wieść dostatnie życie, było najwyższym celem kobiety. Temu właśnie służyły wymyślne fryzury i stroje. Od wieków w pogoni za modą przedstawicielki naszej płci przekraczały granice zdrowego rozsądku. Mężczyźni nie raz ze zdumienia przecierali oczy, widząc co panie robią ze swoimi ciałami, głowami i sukniami. Tę chorobliwą potrzebę strojenia się W. Miklaszewski nazywał „tresurą w kierunku podobania się mężczyźnie”. I jak dalej wspomina, nawet staruszka stojącą nad grobem nie zapominała o tym, by na wizytę lekarza ubrać perukę i zawiesić w uszach parę kolczyków. I nie raz chciało mu się płakać, widząc te biedne istoty, które nawet w najmniej odpowiednich sytuacjach chciały mamić pozorami piękna. Ich egzystencję kultura zamieniła na skrajnie bezmyślną, przykutą do małostek „nie pozwalających (…) się dźwignąć do wyżyn człowieczeństwa”. Jednocześnie autor wyrażał nadzieję, że kiedyś te niedorzeczne stroje legną w muzeach i staną się dla przyszłych pokoleń „żywą księgą kultury z okresu barbarzyństwa”.

(W. Miklaszewski „Strój, jako czynnik poniżenia kobiety”, w: Ster 1907, nr 3, str. 143)

Podobnie ten problem przedstawiała J. Budzińska – Tylicka w 1909 r. Jak pisała, „chęć podobania się mężczyźnie jest nienormalnie, nieproporcjonalnie rozwinięta w kobiecie, że ona w tym celu robi wiele wykroczeń przeciwko hygienie, że to nie daje się wytłomaczyć ani prawami biologicznemi, ani potrzebami kulturalnemi, lecz tylko spaczonem wychowaniem…”

(J. Budzińska – Tylicka „Hygiena kobiety i kwestje społeczne…”, Warszawa 1909 r., str. 71)

W słabości naszych prababek do strojenia się nie byłoby nic niepokojącego, gdyby nie gen przesady.

Poniżej „wygodne” nakrycia głowy z końca XIV wieku.

***

W XV wieku modne stało się wysokie, wypukłe czoło. By osiągnąć ten efekt, niektóre kobiety wyskubywały sobie włosy.

***

Poniżej buty na koturnach zwane chopines. Były powszechnie noszone min. w Wenecji w XV – XVII w. Przyjmowano, że im wyższy but, tym wyższy status społeczny zakładającej go damy. Wyśmiewał je min. Szekspir w jednej ze swoich sztuk.

Poniżej czarno żółty strój subtelnie podkreślający sylwetkę.

A jak biżuteria, to koniecznie w wersji „na bogato”.

Jeżeli pierścionki na ręce, to co najmniej pięć.

Albo jeszcze więcej.

Poniżej eleganckie, wygodne suknie z XVIII w.

No i do tego jeszcze taka wygodna, sportowa fryzurka też z XVIII w.

Poniżej suknia z delikatnym trenem cesarzowej Sissi (XIX w.).

Poniżej krynolina.

Poniżej turniura, która w nienaturalny sposób wypychała tylną część sukni (XIX w.).

***

A do tego subtelnie wcięta talia, podkreślająca naturalne kobiece kształty (poniżej zdjęcia retuszowane).