Tancerka – zawód wyklęty
Dziewiętnasty wiek zwykło traktować się jako czasy surowych norm obyczajowych, co nie jest do końca prawdą. Zapominamy o tym, że była to epoka dwóch kodeksów moralnych, jednego dość liberalnego pisanego przez mężczyzn dla mężczyzn, drugiego niezmiernie surowego pisanego dla kobiet (przez mężczyzn oczywiście). To od pań wymagano nieustannie dawania dowodów przyzwoitości, bezwzględnej czystości przed ślubem i wierności po zawarciu związku małżeńskiego. To je nieustannie podejrzewano o zepsucie, romanse, uwodzenie mężczyzn, w konsekwencji to kobiety musiały ciągle dbać o reputację i unikać wszystkiego, co mogłoby stać się powodem plotek. Z panami rzecz miała się zupełnie inaczej. Ci mogli swobodnie wymykać się z nudnych frakowych balów do podejrzanych lokali, by w męskim gronie przy wódce opowiadać „tłuste” dowcipy i spoglądać lubieżnie w kierunku kelnerek. W wolnych chwilach panowie zachodzili do garderób aktorek, tancerek, cyrkówek, by obsypywać je kwiatami, zapraszać na kolacje, dawać drogie prezenty czy pieniądze, oczywiście nie bezinteresownie. W zamian za swoją hojność mieli zaszczyt spędzania nocy ze swoimi wybrankami. W ten oto sposób niejeden łysiejący grubas zostawał „mecenasem sztuki” na starość. Był to jednak mecenat osobliwy, bo nie wypadało chwalić się nim w domu żonie.
Aktorki, tancerki, cyrkówki była to grupa zawodowa wyjęta poza nawias społeczeństwa – niegodna ludzi z wyższych sfer. Nie miały one wstępu na salony. A kto nie bywał na salonach, tego nie interesowało, co szeptać będą o nim osoby z lepszego świata. Artystki miały swój własny kodeks obyczajowy zdecydowanie bardziej liberalny. Nie dziwmy się więc, że na scenie mogły występować w dość odważnych strojach, pokazywać uda i dekolt. W sklepach z książkami można było nabyć zdjęcia tancerek czy aktorek. Wielu panów kolekcjonowało je, tak by było do czego wzdychać w ukryciu.
Poniżej fotografie , które można było nabywać płatnie w zakładach fotograficznych i księgarniach.