Cukiernia Warszawska na Floriańskiej 24
W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie natrafiłam na poniższą pocztówkę Cukierni Warszawskiej przy ul. Floriańskiej 24 w Krakowie. – Przepiękny dokument ikonograficzny życia codziennego w XIX w., w sam raz na rozpoczęcie opowieści o jednej z najdziwniejszych krakowskich kawiarni, którą na przekór Warszawską.
Założona została pod koniec XIX w. przez Józefa Kissa. Początkowo była jedną z wielu i nie wyróżniającą się niczym szczególnym. Sytuacja ta uległa zmianie, gdy w 1903 r. do spółki przystąpił Leon Piątkowski, który stosunkowo szybko spłacił wspólnika i odtąd przez wiele lat prowadził firmę w pojedynkę. Pociągnęło to za sobą nadanie nowej nazwy i wyglądu lokalowi. Tak powstała Cukiernia Warszawska. (przypis 1)
L. Piątkowski znany był z artystycznej natury, zdolności rzeźbiarskich i poczucia humoru. Prawdziwy krakowski ekscentryk. Już sam wygląd lokalu przypominający grotę w widokiem na las budzić musiał zdumienie odwiedzających.
***
Właściciel specjalizował się w wyrobie z cukru, marcepanu i czekolady osobliwych przedmiotów, którymi starał się przyciągnąć oko klienta. Nie raz informacje na ten temat zamieszczano w krakowskiej prasie. Tak np. w „Nowinach” z 1904 (nr 245) można było przeczytać, że w oknie wystawowym cukierni postawiono prawie dwumetrową wieża Eifla wykonaną z czekolady, co sprawia, że stoją przed nią ciągle przechodnie przyglądając się tej osobliwej konstrukcji.
Natomiast w „Nowinach” z 1904 r. (nr 213) informowano, że oto w witrynie lokalu stanął „wesoły grajek” naturalnych rozmiarów z harmonią, zrobiony z plasteliny przez samego L. Piątkowskiego. Był to ten sam muzykant, o którym już wcześniej pisano w „Nowinach” z uwagi na jego aresztowanie z powodu śpiewania nieobyczajnych piosenek i sianie zgorszenia (patrz „Nowiny” 1904 r. nr 212). Biorąc pod uwagę pruderyjną atmosferę Krakowa, należy stwierdzić, że właściciel cukierni wykazał się sporą brawurą obierając za bohatera swojej plastycznej pracy muzykanta śpiewającego nieprzyzwoite piosenki.
Natomiast „Nowiny” z 1910 r. (nr 76), donosiły o kolejnym pomyśle właścicieli cukierni, którzy na prima aprilis postanowili przygotować wędliny, kiełbasy i kiszki z… marcepanu.
***
Cukiernia Warszawska ocalała we wspomnieniach Stanisława Broniewskiego. Nie wystawił on jej jednak pochlebnej opinii. Czy miał rację?
„Niemal naprzeciwko „Jamy” (…) mieściła się „Cukiernia Warszawska” Piątkowskiego i Hempla z fantastyczną grotą, wodospadem i efektami świetlnymi. Wprawdzie wodospad był tylko namalowany na tle leśnego landszaftu ściekając wąską strugą wody na podłogę, ale za to sama grota z rozlicznymi stalaktytami była jak najprawdziwiej plastyczna. Pomimo tak atrakcyjnego wnętrza cukiernia nie cieszyła się nigdy większą popularnością. Zachodzili tu przeważnie goście przejezdni, którym wypadła droga od Rondla (Barbakanu – przypis A.L.) do Rynku”.
(Stanisław Broniewski „Igraszki z czasem” Kraków 1973 r., str. 239)
***
***
Przypisy:
- Krzysztof Jakubowski „Kawa i ciastko o każdej porze, historia krakowskich kawiarni i cukierni” Warszawa, brak roku wydania, str. 61