Pożar Krakowa w 1850 r. (ikonografia) cz. 1.

„Dolne Młyny się palą!” – były to słowa, które padały najczęściej w niedzielę 18.07.1850 r. w Krakowie. Część mieszkańców przerywała obiad i biegła na ul. Krupniczą, by zobaczyć to niecodzienne widowisko. I zupełnie niepotrzebnie, albowiem po pół godziny ogień był już na dachu pałacu Biskupiego, niewiele później na ul. Grodzkiej. (przypis 1)

Jak relacjonował dziennik „Czas”:

„Panika zapanowała nie do opisania. Ludność oszalała ze strachu. Słychać było okrzyki: – ulica Gołębia w ogniu! – potem – Pałac Wielopolskich! Dom hrabiego Jabłonowskiego! Cztery kościoły zapaliły się od razu. – Wydawało się, że całe miasto stoi w ogniu.” (przypis 2)

Józef Louis wspomina, że widok placu Wszystkich Świętych był przerażający, paliło się wszystko dookoła. „Pałac Biskupi, pałac Wielopolskich, kościół Franciszkanów, kościół Dominikanów, klasztor św. Józefa (sióstr Bernardynek – przypis A.L.) i wszystkie kamienice naokoło (…) zionęły ogniem. Tłum ludzi, którzy oprócz życia nic więcej uratować nie zdołali, biegający z krzykiem i rozczochranymi włosami, i rozkrzyżowanymi rękoma, tu i ówdzie z okien dolatujące przeraźliwe głosy rozpaczy, wołające ratunku, widok (doktora) Józefa Placera, chodzącego jakby w obłąkaniu, bez kapelusza, bez surduta i tylko kołdrą odzianego, który snadź w czasie snu południowego tak nagle ogniem zaskoczonym został, że prócz kołdry nic więcej ze sobą zabrać nie potrafił (…)” (przypis 3)

Przytoczone wcześniej wspomnienia korespondują z poniższym obrazem Teodora Stachowicza. Po prawej stronie widać na nim plac Dominikański i kościół Św. Trójcy (o. Dominikanów), na lewo ul. Grodzką biegnącą w kierunku Rynku.

Teodor Stachowicz 1850 r., Muzeum Krakowa
Fragment

***

Ambroży Grabowski pisze, że w dniach pożaru ogień i dym był tak wielki, że nie było widać nieba. Wicher przerzucał gonty i iskry z dachu na dach, słuchać było huk spadających dachów, trzaska palącego się drewna, płacz, krzyki i lament. „Było to tak okropne, że przechodzi możność opowiedzenia lub opisania… i nie wyobrazi sobie tego nikt, kto naocznym nieszczęścia tego nie był świadkiem.”

(Teka Ambrożego Grabowskiego pn. Pożar Krakowa, w zbiorach Archiwum Narodowego w Krakowie, 29/679/23 k. 18)

***

Helena Modrzejewska wspomina, że niebo w tym dniu było krwawo czerwone, a ona patrząc na nie oczami dziesięcioletniego dziecka, zachwycała się jego kolorem, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Jak dalej pisała:

„Pożar trwał dziesięć dni. Przez ten czas nie było ani jednej nocy nie rozświetlonej płomieniami, ani jednego dnia bez nowego alarmu. Każdy podmuch wiatru rozniecał na nowo ogień stłumiony pod popiołami, dając powód do nowej paniki. (…) Każdy ocalały dom, każdy stryszek a nawet piwnice przepełnione były ludźmi, którzy znaleźli się bez dachu nad głową.” (przypis 4)

***

Na obrazie poniżej płonący kościół Św. Trójcy (w tym stojąca przed nim jeszcze wtedy dzwonnica), widok od strony placu Dominikańskiego.

dawne widoki Krakowa, kościół Dominikanów pożar 1850 r. kościół św. Trójcy pożar ikonografia
Baltazar Stachowicz, 1850 r., obraz z archiwum Domu Aukcyjnego Agra Art, dziękuję za udostepnienie

***

Jedni uciekali nie wiedząc dokąd, inni palili się żywcem.

„Obywatela Filipowskiego, właściciela kamienicy na Stolarskiej ulicy, starca ciężko złożonego chorobą, wyniesiono z łóżkiem do kościoła Dominikanów, niby w miejsce bezpieczne, tymczasem ogień tak nagle kościół ogarnął, że go stamtąd wynieść nie zdołano i tam się spalił.” (przypis 5)

***

Na obrazie poniżej rodzina ocalała z pożaru w 1850 r. Pies z uroczą mordą, krzesło, obraz Matki Boskiej, lichtarz… Ot prawie cały uratowany dobytek. Obraz ten znajdował się wiele lat w rodzinie p. Bożeny M. Dołęgowskiej – Wysockiej i i powszechnie tytułowany był Rzezią Pragi. Aż w końcu ktoś zwrócił uwagę na charakterystyczną fasadę kościoła Dominikanów i zauważył, że to nie rzeź Pragi, ale pożar Krakowa. Autor nieznany.

***

Wzmiankowany powyżej we wspomnieniach kościół Św. Trójcy (o. Dominikanów) doczekał się najszerszej ikonografii związanej z pożarem. W 1858 r. Baltazar Stachowicz namalował cykl obrazów mających pokazywać świątynię przed katastrofą i w trakcie.

Kościół w czasie pożaru.

dawne widoki Krakowa, kościół Dominikanów pożar 1850 r.
Baltazar Stachowicz 1858 r., Muzeum Dominikanów w Krakowie (fragment)

Poniżej ta sama nawa główna przed pożarem.

Baltazar Stachowicz 1858 r., Muzeum Dominikanów w Krakowie

***

Ze wspomnień Marii Kietlińskiej:

„Wczesnym rankiem obudził mnie ogromny ruch na Plantach, płacz kobiet i dzieci, lament i krzyki. Pobiegłam do okna i z trwogą ujrzałam istne mrowisko ludzi, zalegających ścieżki i trawniki. Nieszczęśliwi pogorzelcy, obciążeni tobołkami, unoszący w koszach i tłumokach swój dobytek, robili obozowisko na Plantach. Między ruchliwym tłumem uwijały się jeszcze wiejskie mleczarki z dzbankami mleka, przekupki z gorącym barszczem, bułkami itp., artykułami żywności. Mieszkańcy wolnych od ognia dzielnic znosili w koszach co mogli na razie, aby pokrzepić siły biedaków niewyspanych, zrozpaczonych. Poczciwy jeszcze w owych czasach lud krakowski okazał dobroć serca i prawdziwe miłosierdzie dla nędzy ludzkiej, bezgraniczną bezinteresowność.” (przypis 6)

Poniżej znów kościół o. Dominikanów, tym razem po pożarze. Grafika koresponduje z wcześniejszymi wspomnieniami Marii Kietlińskiej.

kościół dominikanów po pożarze 1850 r.
Grafika Józefa Kurowskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie,  Gr.Pol.12812 MNW
Fragment (powiększenie) wcześniejszej grafiki
Fragment (powiększenie) wcześniejszej grafiki

***

Ze wspomnień Heleny Modrzejewskiej:

„Po błoniach (św. Sebastiana, dziś okolice Plant przy ul. św. Gertrudy – przypis A.L.) krążą bezładnie mężczyźni, kobiety i dzieci, wszyscy obarczeni przedmiotami, które udało się uratować z płomieni. Mężczyźni chodzą tam i z powrotem, znosząc umeblowanie, pościel, ubrania i zrzucają je na stos, każdy dla siebie. (…) Ludzie, konie, psy, ptaki w klatkach, koty – wszystko to siedzi jedno drugiemu na głowach.” (przypis 7)

***

Po pożarze na ulicach Krakowa pojawili się artyści ze sztalugami, by dokumentować największą tragedię, jaka dotknęła miasto w XIX w. Dzięki temu dziś można mówić o sporej zachowanej ikonografii tego wydarzenia.

Poniżej kościół Św. Trójcy (o. Dominikanów) po pożarze, widok od strony Plant.

kościół Dominikanów po pożarze
Adam Gorczyński, 1851 r., Muzeum Narodowe w Krakowie, MNK II-a-58

***

Pałac Biskupów ten sam, w oknach którego mogliśmy oglądać kiedyś papieża Jana Pawła II.

pałac Biskupi po pożarze, pożar Krakowa 1850 r. ikonografia, Agnieszka Lisak
Muzeum Narodowe w Krakowie, MNK III-ryc.-42375/3

Poniżej ten sam budynek, widok współczesny.

pałac Biskupi po pożarze 1850 r.
Autor Zygmunt Put

Poniżej kościół św. Trójcy (o. Dominikanów).

kościół Dominikanów po pożarze, pożar Krakowa 1850 r. ikonografia, Agnieszka Lisak
Muzeum Narodowe w Krakowie, MNK III-ryc.-42359/1

Poniżej to samo miejsce przed pożarem.

Teodor Stachowicz kościół św. Trójcy dominikanie w Krakowie
Bogumił Gąsiorowski, wg. Todora Baltazara Stachowicza, Muzeum Krakowa MHK-851/VIII

Poniżej kościół o. Franciszkanów, na drugim planie po lewej widoczny pałac Wielopolskich.

kościół Franciszkanów po pożarze, pożar Krakowa 1850 r. ikonografia, Agnieszka Lisak
Muzeum Narodowe w Krakowie, MNK III-ryc.-42375/2

***

Dokończenie pod następującym linkiem https://www.lisak.net.pl/dawne_widoki_krakowa/?p=33367

***

Przypisy:

1. min. Helena Modrzejewska „Wspomnienia i wrażenia” Kraków 1957 r., str. 38,

2. Ibidem str. 38, 40,

3. „Pamiętnik krakowskiej rodziny Louisów” Kraków 1962 r., str. 308,

4. H. Modrzejewska” „Wspomnienia…” str. 41, 42,

5. „Pamiętnik krakowskiej rodziny Louisów” str. 309,

6. Maria Kietlińska „Wspomnienia”, Kraków 1986 r., str. 67, 68,

7. H. Modrzejewska” „Wspomnienia…” str. 40, 41.

 

***

Agnieszka Lisak blog historia, blog historyczny, dawne widoki Krakowa, pożar Krakowa XIX w. ikonografia