Uliczni sprzedawcy cz. 2 (ginące zawody)
Czytanie niniejszego wpisu proponuję zacząć od części pierwszej znajdującej się pod poniższym linkiem:
https://www.lisak.net.pl/dawne_widoki_krakowa/?p=28130
***
Sprzedawca gazet (gazeciarz):
Sprzedawcy gazet wykrzykujący ostatnie nowiny, którzy w ten sposób zachęcali do nabycia dziennika – odeszli z krakowskich ulic i nie wrócą. Tego typu pracę wykonywały zazwyczaj dzieci, otrzymując za nią głodową pensję. Praca małoletnich w XIX w. i ich bezdomność połączona z mieszkaniem na ulicy stanowi ponurą skrywaną kartę tamtych czasów. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się opisać także ten wątek.
Poniżej zdjęcie amerykańskiej fotografki Alice Austen (miejsce wykonania USA).
Poniżej zdjęcie amerykańskiego fotografa Levisa Hine, który w swych pracach wiele miejsca poświęcał pracy dzieci i życiu emigrantów w USA.
Poniżej ilustracja z „Kłosów”, na której starszy mężczyzna wykrzykuje do chłopca.
– Idź precz łotrze z waszymi gazetami! Ogłaszają same tylko kryminały i skandale, a ja przecież mam córki w domu.
Miało być śmiesznie, a wyszło raczej smutno z dzisiejszego punktu widzenia.
Poniżej ilustracja podpisana „Powinszowania noworoczne roznosiciela dzienników”. Czy dostanie coś w związku ze składanymi życzeniami?
***
Sprzedawca grzybów:
***
Sprzedawczyni jedzenia:
Temat zostanie omówiony w osobnym wpisie.
Poniżej uliczna sprzedawczyni flaków.
***
Sprzedawca kasztanów:
Pieczone kasztany przetrwały w pamięci niejednego autora dziewiętnastowiecznych wspomnień. Smakowały wybornie, a do tego zimą zapakowane w papierową torebkę cudownie grzały ręce.
Ze wspomnień Władysława Krygowskiego:
„W wielu miejscach miasta, na Rynku, po obu stronach Sukiennic i na Małym Rynku czerwieniły się w listopadowe i grudniowe popołudnia graniastego kształtu latarnie, a w okrągłym piecyku żarzył się ogienek, na którym przypalały się smakowite jadalne kasztany. Pakowano je w papier zwinięty w trąbkę, a ty wkładałeś trąbkę do kieszeni i grzałeś rękę, rozkoszując się ciepłem i obietnicą przysmaku.”
(Władysław Krygowski „W moim Krakowie nad wczorajszą Wisłą” Kraków 1980 r., str. 135)
Poniżej obraz francuskiego malarza Jeana Berauda. Pośrodku kobieta jedząca pieczone kasztany, po lewej stronie sprzedawca.
Kliknij, aby powiększyć.
***
Sprzedawca lodu:
Ze wspomnień Władysława Krygowskiego:
„Rano słychać było codziennie donośny dźwięk dzwonka, którym potrząsał woźnica rozwożący lód. (…) Wóz stawał przed pałacem Tarnowskich, z kozła schodził woźnica ubrany w gruby ceratowy fartuch, brał żelazny pręt, wyciągał długie słupy lodu, zarzucał na ramię i zanosił najpierw do Rothego, później do nas na piętro.”
(Władysław Krygowski „W moim Krakowie nad wczorajszą Wisłą” Kraków 1980 r., str. 143)
Używanie lodu zebranego zimą było w XIX w. dość powszechne. Wstawiano go do specjalnych pomieszczeń zwanych lodowniami, co dawało możliwość przechowywania żywności w niskiej temperaturze. W poradniku Karoliny Nakwaskiej pt. „Dwór wiejski” znaleźć można nawet instrukcję co do tego, jak urządzić taką lodownię (Poznań 1843 r., str. 85). Niestety tytuł niniejszego wpisu nie pozwala na bardziej szczegółowe omawianie tego zagadnienia. Zainteresowanych nim odsyłam do książki K. Nakwaskiej.
Innym razem lód wkładano do specjalnych metalowych szafek, które także służyły do przechowywania żywności.
Opisane powyżej rozwiązania dawały możliwość wyrabiania lodów.
Poniżej scena rodzajowa w kawiarni, widać na niej mężczyznę jedzącego lody.
***
Sprzedawczyni mat:
***
Sprzedawczyni materiału:
***
Sprzedawca naczyń glinianych:
***
Sprzedawca obrazków świętych:
Więcej na temat sprzedawców świętych obrazków przeczytać można klikając poniższy link.
***
Sprzedawca obwarzanków:
***
Dokończenie w kolejnym wpisie pod poniższym linkiem.