Uliczni sprzedawcy cz. 3 (ginące zawody)
Czytanie niniejszego wpisu proponuję zacząć od części drugiej znajdującej się pod poniższym linkiem:
https://www.lisak.net.pl/dawne_widoki_krakowa/?p=31662
***
Sprzedawcy owoców (Bojkowie):
Ze wspomnień Władysława Krygowskiego:
„Bojkami nazywano wtedy wszystkich wędrujących po Galicji sprzedawców owoców, którzy z dalekiego Podkarpacia przywozili z sadów położonych gdzieś na wschód od Sanu owoce (…). Przyjeżdżali nocą lub na noc, na Kleparzu zostawiali wozy i konie, Bóg wie, gdzie nocowali, może w kleparskich zajazdach lub na ich podwórzach. Wyprzedawszy towar, powracali do swych górskich wiosek i na Pogórze po nowe kosze węgierek i jabłek, z którymi – śpiąc na skrzypiących wozach – znowu zjawiali się w Przemyślu, Krakowie i Lwowie.”
(Władysław Krygowski „W moim Krakowie nad wczorajszą Wisłą” Kraków 1980 r., str. 134)
***
Sprzedawcy ptaków:
„Przewodnik krakowski na rok 1835” informował, że naprzeciwko Kościoła Mariackiego odbywał się targ „ptaków śpiewających” (str. 332, fragment poniżej).
***
Sprzedawca słomianek:
***
Sprzedawca wyrobów stolarskich:
***
Sprzedawca używanych ubrań:
W XIX w. społeczeństwo było znacznie uboższe, a popyt przerastał podaż. To też sprawiało, że w ubraniach chodzono dłużej niż dziś – handel używana odzieżą był zjawiskiem powszechnym. Trudnili się nim przede wszystkim Żydzi. Bywało, że zachodzili na podwórka kamienic i „zawołaniem handełe, handełe ogłaszali gotowość nabycia za marne centy każdej przechodzonej kiecki, zzieleniałego melonika, pary wyciągniętych szelek, dziurawych butów, nie gardząc również makulaturą, zardzewiałym garnkiem, dziurawym workiem…” Wspominał Stanisław Broniewski.
(Stanisław Broniewski „Igraszki z czasem, czyli minione lata na cenzurowanym”, Kraków 1970 r., str. 55)
Poniżej ponownie Żyd handlujący starzyzną.
W Krakowie używane ubrania – podobnie jak dziś – można było kupować także w miejscu zwanym tandetą. „Najnowszy przewodnik po Krakowie i okolicach” z 1880 r. wymieniał dwa takie miejsca.
Lokalizację tandety „nad starą Wisłą”, czyli mówiąc precyzyjniej w korycie zasypanej Wisły znajdujemy na „Planie król. stoł. miasta Krakowa” z 1883 r.
Jeszcze inną lokalizację tandety znajdujemy w przewodniku z 1835 r.
***
Sprzedawca węgla (węglarz):
Przez całe stulecia gotowano i opalano domy drewnem. Ambroży Grabowski wspomina, że lasów nikt nie szanował, wszyscy wycinali, nowych drzew nie sadzono. To też sprawiło, że na początku XIX w. surowca tego zaczynało brakować, stawał się coraz droży. Jak dalej pisał A. Grabowski, palenie węglem Kraków zawdzięczał Holendrom. „Zdarzył się wypadek, że około 1800 – 1801 r. przybył na garnizon do Krakowa regiment ces. austriacki złożony z rannych Niderlandczyków, którzy z opałem węglowym w kraju swym obeznani byli.” Postawili specjalne dla tego surowca kuchnie oraz piece tzw. angielskie „i powoli ten nowo zaprowadzony zwyczaj spuścił się z Wawelu do miasta. (…) Już wcale nie obaczyłeś w domach krakowskich innej kuchni nad angielską lub cygana (wersją skromniejsza dla ubogich – przypis), a stąd węgle stały się wyłącznym materiałem opału, przy którym już tyle tylko drzewa potrzeba, ile do rozpalenia…”. (Teka Ambrożego Grabowskiego Archiwum Narodowe, 29/679/8 k. 1145) W konsekwencji na ulicach naszego miasta pojawiły się konie z wozami napełnionymi tym surowcem i przedstawiciele nowego zawodu, tj. węglarze.
Kliknij, aby powiększyć.
Natomiast do pejzażu ulic weszła nowa scena, a mianowicie ubogich ludzi biegnących za wozem, którzy zbierali kawałki węgla, by mieć czym ogrzać mieszkanie.
Dokończenie wpisu nt. węglarzy w poniższym linku:
https://www.lisak.net.pl/dawne_widoki_krakowa/?p=31750
***
.
.
.
Agnieszka Lisak, blog historia, blog historyczny, dawne widoki Krakowa XIX w. ginące zawody węglarz