Uliczni sprzedawcy jedzenia (ginące zawody)
Kolejnym zajęciem, które w XIX w. mogło być wykonywane pod goły niebem, była sprzedaż gotowanego jedzenia. Z tego typu usług korzystał klient ubogi, i tym samym niezbyt wymagający: przekupki, czeladnicy, studenci, woźnice, dorożkarze…. Sprzedaż organizowano w pobliżu miejsc targowych np. na placu Szczepańskim, przy jatkach dominikańskich na Siennej, w wąskim przejściu między placem Mariackim a Małym Rynkiem, jednym słowem w miejscach, gdzie głodnych nigdy nie brakowało. Władysław Krygowski pisał, że zwały się one farynami:
„gdzie na blasze podgrzewanej węglem gotowano barszcz, krupnik, flaki, kiszkę i kiełbasę, kaszę i kapustę. Jedzono w glinianych miseczkach bez łyżki, noża i widelca, zawsze z apetytem i przeważnie z gorzałką. Towarzyszyła posiłkowi wrzawa, a czasami kłótnie. Tak było jeszcze sto lat temu (…).”
(Władysław Krygowski „W moim Krakowie nad wczorajszą Wisłą”, Kraków 1980 r., str. 263)
***
Natomiast we wspomnieniach Ambrożego Grabowskiego zachowała się krakowska przekupka sprzedająca „psie kiełbaski”.
Łatwiej będzie wyobrazić sobie tego typu działalność, gdy sięgniemy do rysunków Jana Piwarskiego. Wprawdzie przedstawiają one sceny warszawskie, w pełni jednak oddają opisywane tu realia epoki. Poniżej kobieta nakładająca do glinianej miseczki gorącą kiełbasę.
Kliknij, aby powiększyć.
***
Ze wspomnień Kazimierza Girtlera:
„Jeszcze raz powiem o farynie. Jest to końcówka, najniższy stopień restauratorstwa. Garkuchnia ma aby stałą lokację, faryna chodzi gdyby na nogach. Po Kleparzu, na placu Szczepańskim, na tak zwanym Wale, gdzie bydło i trzodę sprzedawano, zasiadały kobiety przed drewnianą – wielkości średniego stołu – kuchnią (…), z węgli drzewnych rozżarzony ognik ogrzewał blachę, na której stały garnki i misy z przyrządzonymi już potrawami, które żądającym w czasie targowego dnia wieśniakom rozdawano porcyjkami, na glinianych miseczkach bez łyżki, noża, widełka. Apetyt konsumenta posługiwał się obiema rękami, w końcu nawet językiem. Dawano tam barszcz na kościach, wątrobę, krupnik z kawałkiem mięsa, flaki, kiełbasę i kiszkę (…); ogromne ogórki kiszone były szparagami do tego stołu (…).”
(Kazimierz Girtler „Opowiadania” Kraków 1971 r., t. 1., str. 304)
***
Poniżej „kiełbaśnik krakowski”, czyli uliczny sprzedawca kiełbasek.
Poniżej kiełbaśnik warszawski.
Poniżej kobieta sprzedająca flaki.
***
*
*
Agnieszka Lisak blog historia blog historyczny dawne widoki Krakowa, teka Ambrożego Grabowskiego
.