Hotel Pod Różą (ul. Floriańska 14), cz. 2
Czytanie niniejszego wpisu proponuję zacząć od części pierwszej, która znajduje się pod poniższym linkiem https://www.lisak.net.pl/dawne_widoki_krakowa/?p=27288
***
Poniżej najstarszy widok hotelu Pod Różą pochodzący z lat 50-tych XIX w. (patrz pierwszy budynek po lewej). Uwagę przykuwają wejścia do sklepów jeszcze bez wielkich oszklonych witryn, za to dla bezpieczeństwa zamykane drewnianymi kwaterami. Przy drugim budynku po lewej oszklona witrynka stojąca na ulicy, ot cała ekspozycja dla towaru.
W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie zachowało się bardzo ciekawe zdjęcie kamienicy przy ul. Floriańskiej 14, w której do dnia dzisiejszego znajduje się hotel Pod Różą. Po prawej stronie widzimy wejście do hotelu, po lewej witryny dwóch sklepów. Pierwszy to krajowy skład płócien korczyńskich Jana Nowaka, drugi to księgarnia Fabiana Himmelblaua.
Witryna po lewej stronie jest niezmiernie ciekawa, unaocznia bowiem, że w XIX w. i na początku XX w. w księgarniach sprzedawano nie tylko książki, ale także pocztówki, zdjęcia z widokami miast, obrazki do wieszania na ścianie, co zresztą potwierdzają źródła.
Prezentowane wcześniej zdjęcie nawiązuje do jeszcze jednej dziewiętnastowiecznej praktyki, zgodnie z którą właściciele hoteli część pomieszczeń wynajmowali na sklepy, o czym świadczą liczne reklamy. W hotelu Pod Różą przez pewien czas prowadził swoją działalność także A. Kleinberg sprzedający „przyrządy fotograficzne”.
Jak wynika z „Czasu”, wcześniej bo w 1893 r. A. Kleinberg prowadził swoją działalność na ul. Floriańskiej 40 (patrz nr 230). Poniżej ulotka reklamowa ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej bez daty, aczkolwiek wskazująca na omawiane tu miejsce.
***
Przez pewien czas w hotelu Pod Różą działał też „kantor loterii liczbowych”. Była to rozrywka dla ludzi łatwowiernych – prostego ludu, który wierzył w szanse na odmianę swego losu. Szczególnie tłoczno przed kantorami bywało w dni targowe.
„Murarze, praczki, służące, przekupki wszyscy chcieli spróbować szczęścia. Gromadzili się więc tłumnie na ulicy, obserwując, jakie liczby zostaną napisane kredą na czarnej tabliczce przez właściciela kantoru. Opisywana tu loteria była odpowiednikiem dzisiejszego totolotka. W losowaniu brało udział 90 liczb. Można było trafić ambo (czyli dwa numery), terno (trzy numery), czy też większą ilość liczb. Prześcigano się w pomysłach, by pomóc szczęściu. Tworzono ciche porozumienia pomiędzy obstawiającymi, tak by wykupić więcej losów i w razie wygranej podzielić się nagrodą. Wymyślano najrozmaitsze systemy. Łatwowierność prostego ludu była ogromna.” (przypis 1)
Motyw osób grających na loteriach nie raz wykorzystywany był w sztuce. Poniżej scena namalowana przez Ksawerego Pillatiego. Wprawdzie był on rysownikiem związanym z Warszawą, poniższa grafika pozostaje jednak w pełni aktualna w odniesieniu do kantorów krakowskich. Uwagę przykuwa bose dziecko, płaczące przed ojcem, który ostatni grosz wydaje na loterię.
Poniżej obraz austriackiego malarza Augusta Mansfelda przedstawiający wnętrze kolektury. Chustki na głowach kobiet zamiast kapeluszy i fartuchy mówią wszystko – do wyższych sfer nie należą.
Poniżej kolejny obraz Augusta Mansfelda przedstawiający charakterystyczną także dla Krakowa scenę. Oto prosty lud stoi przed kolekturą, gdzie przed chwilą wypisano kredą wylosowane liczby na czarnej tablicy. Znów się nie udało.
***
Poniżej wejście do hotelu Pod Różą, wokół sporo przypadkowych osób pozujących do zdjęcia, zawsze znajdą się chętni. Uwagę przykuwa przepiękny renesansowy portal. Po prawej stronie lampa gazowa, widać nawet rurkę doprowadzającą gaz (biegnącą w poprzek kolumny). Po lewej stronie widoczne przewody telefoniczne zwisające w kierunku drugiej kolumny.
Poniżej hotel Pod Różą widok obecny.
***
Przypisy:
1. Agnieszka Lisak „Życie towarzyskie w XIX w.”, Warszawa 2013 r., str. 216.
.
.
.